środa, 13 listopada 2019

Absurdy i "złote rady" - historie z życia wzięte

Pamiętam jak przed zakupem APBT ostrzegałam Piotrka żeby się przygotował na to, że na pewno z każdej strony będziemy słuchali porad "znawców" rasy, ostrzeżeń, zapytań dlaczego zdecydowaliśmy się na tak groźnego psa. Przygotowywałam go również na to, że często będziemy dyskryminowani z powodu posiadania psa "mordercy". Mimo, że byłam na to przygotowana i w pewnym stopniu pogodzona z tym stanem rzeczy nie zmienia to faktu, że często najprościej w świecie mnie to irytuje. Podejrzewam, że nie tylko w przypadku tej rasy właściciele spotykają się z "doradcami" - jak żyć, jak szkolić, jak spacerować. Mnie to spotkało pierwszy raz. Mimo, że miałam dość nieposłusznego i niesfornego na spacerach Spaniela, nigdy nie spotkałam się z takimi nieprzyjemnościami jak w przypadku Tori.   


 "Złote rady"

Pewnego spaceru spotkaliśmy mężczyznę, który zaczepił nas i zalał falą epitetów typu: " o Boże jaki piękny piesek", "o Boże jaka ona słodka", "miałem taką samą, za parę miesięcy już nie będzie taka słodka". Przywitał się z psem i skierował w naszym kierunku radę, wręcz brzmiącą jak polecenie: "idźcie z nią do pana .... on robi zajebistą robotę z psami ! bo jak zacznie was gryźć to wtedy zobaczycie". Odpowiadam na to ze spokojem (wtedy jeszcze cechowała mnie większa cierpliwość, ponieważ to były dopiero początki "złotych rad"), "ona jest malutka to normalne, że gryzie". Na to Pan wyraźnie przejęty naszym losem na odchodne jeszcze raz krzyknął: "idźcie do Krzyśka, bo zobaczycie co to dopiero będzie jak wyrośnie, skoro ona już Was gryzie może być za późno! ". Dla dociekliwych ciekawostka: Tori miała 2 miesiące kiedy okazało się, że już jest za późno na jakiekolwiek szkolenie.  Oczywiście skwitowałam to spotkanie soczystym komentarzem w kierunku mojego Piotrka i jeszcze z żartem stwierdziłam, że chyba czas założyć notatnik ze "złotymi poradami" przechodniów.


Tori nie skończyła jeszcze kwarantanny, ale zabieramy ją na chwilkę na podwórko żeby zobaczyła trochę świata.. podchodzą do nas ludzie z przygotowanymi jak zawsze uroczymi i słodko powtarzającymi się za każdym razem, opakowanymi w pięknie i uśmiechnięte buzie komplementami typu:  "o jaki słodki szczeniak...." wiecie już na pewno o jakie mi chodzi :) i nagle eureka ... ten pies jest łudząco podobny do ... "yyy przepraszam czy to mały Pit Bull?". Odpowiadam "tak, Amerykański", bo wiem, że dla niektórych Pit Bull to Pit Bull, więc staram się uświadamiać różnicę, na co słyszę " o Boże niech ona nie rośnie ! to będzie agresywny pies!". Mój wyraz twarzy musi mówić wszystko, ale wyciągam ze swoich strun najmilsze tony jakie mam w zasobach (gdyż wiem, że z mego uśmiechu wyjdzie tylko co najwyżej grymas) i pytam: "ale dlaczego ma być agresywna?". W odpowiedzi dostaje najczęściej ciszę, ponieważ ludzie nawet nie umieją uargumentować swojej tezy i poprzeć jej jakimiś konkretnymi faktami. Zawracam się wtedy najczęściej i dla ujścia swoich emocji pozwalam sobie wtedy na krótki wywiad z Tori kogo zje najpierw. Piotrka, czy mnie, a może nie zje nas od razu tylko po troszku zacznie od stóp, a może rąk ... na tym skończę.


Tori przeszła kwarantannę. Nareszcie możemy uczyć psa czystości. Idzie nam różnie, raz lepiej, raz gorzej. Z 7-8 kup dziennie sprzątamy 2 do 3 lub nawet żadnej, więc to jest jakiś sukces jak na pierwszy tydzień ... o nie nie to nie jest żaden sukces. Piotrek szybko zostaje ściągnięty na ziemie na spacerze. "Jak to szczeniak 2,5 miesiąca jeszcze Wam robi kupę w domu ? Wsadź nos w odchody, skrzycz to przestanie albo daj klapsa". I coraz bardziej rozpowszechniający się tekst niczym biedronki azjatyckie: "nie możesz sobie pozwalać" ... Stara metoda jak świat, której nie polecam. Może powodować tylko i wyłącznie szkody, żadnego pożytku.


Dowiaduje się od Piotrka, że coraz więcej osób martwi się naszym losem. Co z nami będzie, czy przeżyjemy, jak poradzimy sobie sami ze szkoleniem psa "mordercy". Pewnego dnia Pan dowiedział się, że Tori zaczęła jeść na podwórku kamienie i inne niepożądane rzeczy, a po dwóch dniach pyta czy już udało się psa tego oduczyć. Nie udało się ? oooo nie uwaga, zbliża się mój ulubiony tekst, dostaje skrzydeł i zadomawia się już w mojej głowie ... "nie możecie sobie na to pozwalać, żeby pies Was nie słuchał, żeby pies Wam wszedł na głowę...". Ostatnio nawet mi się śniło, że Tori mi weszła na głowę... Chyba tak często to słyszę, że zaczynam o tym śnić. Ale wróćmy już do meritum. Tak więc Pan tym razem w obawie nie tylko o nasze głowy ( nie jest łatwo na niej unieść 30 kg żywego, ruchliwego psa)... ale również w obawie o Tori zdrowie dał Piotrkowi cenną radę "uderz ją w pysk jak będzie coś brała do buzi, niech wie, że źle robi - o tak..." i w tym samym momencie uderzył swojego psa w pysk, w roli pokazowej mimo, że pies niczego złego nie zrobił, ale został poświęcony w dobrej wierze dla prezentacji, że to nic złego. Już widzę jak Tori wypluwa kamień, bo uderzyłam ją właśnie w pysk, żeby pokazać jej, że źle robi. 

Absurdalne zachowania ludzi wobec obcych psów

Odkąd zaczęliśmy wychodzić z psem regularnie na spacer, nie tylko uczymy ją czystości, ale również utrwalamy komendy, których nauczyła się w domu. Takie jak reagowanie na imię, "chodź do mnie", "waruj", "siad", "daj łapę". Ze względu na zjadanie śmieci i kamieni trochę wcześniej niż planowałam zaczęłam ją uczyć komendy "zostaw", co miałam nadzieję również przyda nam się w przypadku kiedy zaczepia ludzi. Niestety każda porażka wzmacnia zachowania niepożądane i w szkoleniu musimy wracać do punktu wyjścia. Jeżeli chodzi o zostawianie w spokoju ludzi na pewno poszło by nam łatwiej gdyby nie ludzie. Przytoczę w tym momencie kolejną sytuację. Wracamy z Piotrkiem już ze spaceru. Jesteśmy kilka kroków od klatki. Psa prowadzę ja. Zatrzymałam się na chwilę na trawie i czegoś szukałam w kieszeniach, czy w torebce. W tym samym momencie Tori zauważyła dwie panie idące chodnikiem i jak to ma zwykle w zwyczaju siada oczekując na moment kiedy będzie mogła podbiec. Tak, więc jako że ręce miałam zajęte i nie mogłam szybko zareagować by skrócić jej smycz, przydeptałam ją w porę i wydałam komendę "zostaw". Panie widziały i słyszały moją reakcję, która była jednoznaczna z tym, że nie życzę sobie podchodzenia do psa. Jak się domyślacie  jedna z Pań weszła na tę trawę i zaczęła głaskać Tori. Na co druga Pani zwraca jej uwagę mówiąc, że powinna najpierw spytać właścicieli  czy może podejść do psa. Urocza Pani stwierdziła, że "jeżeli piesek się sam łasi to znaczy, że może podejść".    


Do napisania tego posta zmusiła mnie sytuacja, która nie daje mi spokoju do dzisiaj. Coś tak absurdalnego, że nie mieści się w głowie. Wczoraj wieczorem staliśmy z dwójką znajomych z osiedla. Jeden z nich bawił się z Tori w sposób, który zauważyłam bardzo często jest praktykowany wśród ludzi czyli zaczepianie pyska rękoma. Coś, co od razu podjudza szczeniaka do gryzienia. Tak, więc Tori zachęcona zabawą zaczęła tej osobie gryźć ręce. Wytłumaczyłam, że dzieje się tak dlatego, że przed chwilą sam ją do tego zachęcił. Dodam, że Tori nie gryzła mnie, Piotrka ani drugiego kolegi. Raz, drugi, trzeci wyciągnął do niej ręce i reakcja za każdym razem była taka sama. Pokazał jej, że może gryźć jego ręce tak, więc Tori skorzystała na tym. W pewnym momencie dał jej klapsa i uderzył ją w pysk. Nie było to mocno, ale ostro zwróciłam mu uwagę, że nie ma prawa tak się zachowywać wobec mego psa. Zrobił to drugi raz twierdząc, że pies ma słuchać właściciela i nie może nam wejść na głowę. Od razu zabrałam od niego psa, odeszłam w innym kierunku i zaczął się wywód: "miałaś kiedyś psa? aha miałaś, jakoś nie widać, bo w ogóle się na psach nie znasz. Zobacz nawet Cię nie słucha". Owszem zaczęła kopać w piachu i nie posłuchała mnie jak powiedziałam "chodź", ale to nie ma nic do rzeczy. Zostałam w tym momencie zwyzywana tylko dlatego, że stanęłam w obronie swojego psa i twardo dałam do zrozumienia kto jest jej właścicielem i gdzie jest miejsce tego człowieka. Tori całe szczęście nie zwróciła uwagi na tego klapsa, uderzenie w pysk sprawiło chyba, że ugryzła go nawet mocniej, nie pamiętam. Nie ukrywam, że byłam bardzo mocno zdenerwowana całym tym zajściem i trzyma mnie to do dzisiaj. Nie rozumiem takiego zachowania ludzi, którzy wyciągają ręce do tego, co nie jest ich.


Jestem świadoma, że to nie koniec nie miłych sytuacji. Historia się pewnie zacznie kiedy Tori już będzie większa tylko wtedy dla odmiany będziemy słyszeć na każdym kroku "proszę zabrać tego groźnego psa"... mimo, że teraz sami ją zachęcają do podchodzenia, bo jest szczeniakiem. Tak wiem, potrzebuje uzbroić się w więcej cierpliwości :) miałam ją dopóki nie zdarzyła się sytuacja z wczoraj. Wiedziałam, że ta rasa budzi skrajne emocje, ale nigdy nie pozwolę na to by ktokolwiek robił krzywdę mojemu psu. Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać kiedy mała urośnie i będzie budziła respekt. Przede wszystkim dlatego, że w końcu ludzie na spacerach dadzą mi w spokoju szkolić mego psa. 

Żeby nie skupiać się tylko na tym, co negatywne spotykamy również mnóstwo bardzo kulturalnych ludzi, którzy pytają czy mogą podejść, pogłaskać, czy mogą podejść z psem lub z dzieckiem. Zwykle są to ludzie, którzy znają się na psiakach i można z nimi inteligentnie porozmawiać na temat czworonogów. Z którymi można miło się pożegnać, życzyć sobie dobrego dnia i pójść w swoją stronę. 

Ja również życzę Wam miłego dnia :) a właścicielom psiaków dużo, dużo cierpliwości nie tylko do swoich czworonogów, ale przede wszystkim do ludzi, którzy zawsze wiedzą jak doradzić i co zrobić żeby żyło nam się lepiej ;) 





Pozdrawiamy ciepło z Toriśką, która jak zawsze kiedy piszę posta słodko się wyleguje na rozwalonym łóżku, bo przecież najprzyjemniej jest wtedy, kiedy jest bałagan i nieład w koło :)



 

czwartek, 7 listopada 2019

Żywienie i suplementacja szczeniaka

Szczerze powiem, że nie jestem wcale mądra w tym temacie. Myślałam, że Internet pomoże mi w decyzji czym karmić zdrowo psa, ale im bardziej się w to zagłębiam, tym bardziej głupieje. A miałam być mądrzejsza... Pełno jest bardzo sprzecznych informacji co pies może zjeść, a co jest dla niego trujące, bądź szkodliwe. Na jednym portalu piszą jedno, na drugim znowu co innego. Często zalecana jest konsultacja z weterynarzem w tej kwestii, ale co wet to inna opinia także można naprawdę dostać wodogłowia w tym temacie i bardzo ciężko jest podjąć właściwą decyzję. Dodatkowo szczeniakowi nie można co chwila zmieniać pożywienia, ponieważ może to bardzo źle wpłynąć na jego żołądek. Także to również nie ułatwia nam sprawy.  Mimo wszystko dokopałam się do wielu przydatnych informacji, z których wyciągnęłam wnioski i podjęłam w końcu decyzję. Czy dobrą? To się okaże w przyszłości. Musiałam sobie odpowiedzieć na kilka ważnych pytań: 
  • czym najłatwiej będzie mi karmić psa (dostępność produktów, czas przygotowania itd.)
  • czym będę go karmić podczas wyjazdów i różnych podróży
  • sucha karma czy mokra
  • gotowanie na własną rękę, a może BARF
  • co z przysmakami i nagrodami za dobre zachowanie 

SUCHA KARMA CZY MOKRA? 


Kiedyś miałam psa rasy Cocker Spaniel Angielski. Wiedząc jak wiele błędów popełniłam wraz z mamą jeżeli chodziło o żywienie psiaka, nie chciałam by to się powtórzyło drugi raz. Zależało mi na tym żeby Tori miała zdrowy brzuszek i była szczęśliwym psiakiem. Kiedy miałam pierwszego psa nie było tak wiele dostępnych informacji na temat karm. Nie umiałam też czytać składów. Podejrzewam, że po dziś dzień wielu właścicieli tak ma, że nie zagłębia się za bardzo w to, czym karmi psa. Nasz pieseł miał ogromne problemy z żołądkiem i nie trawił prawie niczego. Próbowałyśmy wielu rozwiązań, ale zwykle kończyło się to biegunką lub zatwardzeniem. Dziś na szczęście jestem już bardziej świadoma w tym temacie i rozumiem dlaczego tak się działo. Jeżeli chodzi o mokrą karmę wiedziałam od razu, że będę ją omijać szerokim łukiem. Pamiętam, że Spartan od razu dostawał po niej ostrej, śmierdzącej biegunki. Nie ma co się dziwić, po otwarciu takiej puszki od razu odrzucało. Smród... można sobie tylko wyobrazić jak to jest robione. 

Sucha karma to temat rzeka. Według niektórych istnieją karmy zdrowe, zbilansowane, odpowiednie dla żywienia psiaka. Według innych nie ma czegoś takiego jak zdrowa karma, ponieważ pies nie trawi dobrze tak wysoko przetworzonego granulatu. Hm... i weź tu bądź mądry. Dowiedziałam się jednak rzeczy, której nie wiedziałam wcześniej, a mianowicie tego, że większość karm, posiada zboża, których psy nie trawią. Tak też dostałam odpowiedź dlaczego mój Spaniel miał zawsze po takiej zwykłej karmie ze sklepu zatwardzenie i nie dał rady zrobić kupy przez kilka dni. Dziś już umiem czytać składy na karmach i zdecydowałam, że Tori będzie dostawać lepszej jakości suchą karmę, ale tylko w postaci nagród. Przynajmniej jak na razie. 

Czy widzę jakieś plusy w karmieniu suchą lub mokrą karmą? 

Mokrej tak jak już wyżej wspomniałam kompletnie nie ufam i nie mam zamiaru próbować podawać jej psu. Natomiast karmienie psa suchą karmą jest na pewno bardzo łatwe, szybkie i wygodne. Zamawiamy sobie taką karmę przez Internet (zauważyłam, że jest taniej niż w sklepach stacjonarnych, często bywają również promocje). Dostarczają ją nam do domu, więc nie musimy ciągać po schodach 15 kg karmy (o ile taką wielkość kupujemy oczywiście). Zostaje nam tylko wrzucić psiakowi odmierzoną porcję do miski i gotowe. Taka dieta również nie sprawi nam problemu podczas podróży. Wystarczy tylko zapakować ze sobą karmę i nie musimy się martwić tym, że coś wybrudzi lub najprościej w świecie się zepsuje. 

Co z minusami?

Mokra jak już wiecie jest dla mnie sama w sobie minusem ;) jestem po prostu ANTY. Może ktoś mnie zwymyślać, że się nie znam. Może tak być, może na rynku istnieją mokre karmy o świetnym składzie. Może... A jeżeli chodzi o minusy karmienia psa suchą karmą to przede wszystkim to, że nigdy do końca się nie dowiemy z czego tak naprawdę składa się ta karma. Producenci wiedzą jak ukryć niepożądane składniki w składach i łatwo mogą nas oszukać.

 DIETA BARF


BARF („Biologically Appropriate Raw Food”), czyli biologicznie odpowiednia surowa dieta, powstała w odniesieniu do naturalnego pożywienia pierwotnych psów, jako drapieżców i mięsożerców. W tym temacie przeczytałam wiele pozytywnych opinii. Dużo właścicieli wypowiadało się, że po zmianie na tę dietę psiakowi zdecydowanie poprawiło się zdrowie nie tylko fizyczne, ale również zniknęły u nich niektóre problemy wychowawcze. Dlaczego nie wybrałam tej diety? Po pierwsze przez dostępność. Mam osiedle obok sklep, w którym zapewne dostałabym wszystko, czego potrzebuje z dobrego źródła, ale musiałabym tam jeździć, co zajmowałoby mi sporo czasu i potrzebowałabym dużej zamrażarki by to wszystko przechować. W dodatku taka dieta nie uznaje odstępstw. Ponad to nie wyobrażam sobie jak miałabym przewozić takie jedzenie w 30 stopniowym upale podczas 6 godzinnej podróży samochodem i jak miałabym je przechować w miejscu gdzie zazwyczaj dla gości jest mała lodówka na kilka osób. Boję się też trochę kosztów, które musiałabym ponieść przy stosowaniu takiej diety. Ale nie ukrywam, że trochę mnie ona fascynuje chociażby dlatego, że znalazłam o niej mnóstwo pozytywnych opinii. Nie wykluczam, że kiedyś namówię Piotrka by przejść na tę dietę. Czas pokaże. 

GOTOWANIE NA WŁASNĄ RĘKĘ


Jak wszystkie wyżej wymienione metody ma swoje plusy i minusy. Zwolennicy twierdzą, że wychodzi taniej i wiesz co Twój psiak dostaje do jedzenia, więc masz tę świadomość. Przeciwnicy twierdzą, że ludzkim jedzeniem nie zbilansujesz odpowiedniej diety dla psiaka. Taka dieta zwykle składa się z "zapychacza" czyli ryżu, kaszy, makaronu, płatków ryżowych itd., mięsa i jakiegoś warzywa. Niektórzy twierdzą, że składników poninno być 1:1:1. Inni, że mięsa powinno być najwięcej. Jeżeli chodzi o "zapychacz" makaron powoduje tycie u psiaków i podobno problemy z żołądkiem, najlepszy w trawieniu jest ryż. 

CO Z PRZYSMAKAMI, JEŻELI SZCZENIAKOWI NIE MOŻNA PODAWAĆ DUŻEJ ILOŚCI RÓŻNORODNEGO JEDZENIA, A PRZYSMAKI TAK JAK SUCHE KOMERCYJNE KARMY ZAWIERAJĄ OKROPNE SKŁADY?


Tutaj po raz kolejny zgłupiałam. Zanim szczeniak pojawił się w naszym domu zakupiliśmy sporo przysmaków, wiedząc że będą przydatne przy nauce posłuszeństwa. Po czym okazało się, że składają się głównie z dziwnych, podejrzanych składników nie wnoszących nic do diety psiaka i co więcej powodują biegunki... Tak, więc zrezygnowaliśmy z tego typu przysmaków w obawie o zdrowie szczeniaka i postawiliśmy na inną alternatywę. Napiszę o niej niżej. Tori dostała w odwietkach przysmaki imitujące suchą wołowinę i zakochała się w nich totalnie. To mi dało do zrozumienia, że suszone mięso to będzie strzał w 10! jeśli chodzi o nagradzanie. Mam zamiar takie zrobić sama, więc trzymajcie kciuki jak mi się uda ( bo nie jest to łatwe) to na pewno pojawi się o tym wpis.

DOSZLIŚMY DO CELU TAK WIĘC PO KRÓTKIM OPISIE RODZAJÓW KARM I PSICH DIET OPISZĘ NA JAKIE ROZWIĄZANIE SIĘ ZDECYDOWAŁAM  


Tori jak na razie żywi się jedzeniem gotowanym. Składa się ono z ryżu, mięsa mielonego i marchewki. Wcześniej dodawałam również pietruszkę, ale chwilowo została wyeliminowana z diety, ponieważ pojawiły się jej pryszczyki na brzuszku. Tak, więc chcę sprawdzić czy pojawiły się na tle alergicznym czy powodem jest to, że nie ma tam w ogóle sierści. Weterynarz stwierdził, że to może być powodem, ponieważ pieski bez sierści w tych okolicach mają tendencję do wyprysków. Na razie zobaczymy czy wyeliminowanie pietruszki coś zmieni, a jeżeli nie to do niej wrócimy. Jako dodatek do karmy stosuję również olej lniany, dzięki temu ma ładną, błyszczącą i zdrowo wyglądającą sierść. Jako nagrody i przysmaki stosujemy suchą karmę BRIT CARE JUNIOR Łosoś i ziemniaki. Wydaje się mieć niezły skład, a na pewno lepszy niż znane nam wszystkim marki karm dla zwierząt. Przy okazji jej żołądek jest od razu przyzwyczajany do suchej karmy, więc będziemy ją mogli zabrać ze sobą podczas jakiejś podróży jeżeli nie będziemy mieli gdzie przechować gotowanego jedzenia. Z przysmaków o podejrzanym składzie zrezygnowaliśmy. Tak, jak wyżej wspomniałam będę niedługo próbować  jej wysuszyć mięso. Czuje, że zakocha się w tych przysmakach :) Jak na razie wszystko jest ok załatwia się jak trzeba, nie ma wzdęć, biegunek, wymiotów. W 13 tyg. życia warzy 8,5 kg, dajemy jej jeść 4 razy dziennie plus smaki w postaci karmy. Tori miała kilka dni temu robione USG i jak na razie jest w 100% zdrowym psiakiem. 

SUPLEMENTACJA 



Zauważyłam, że wiele osób uważa, że psy gryzą ściany ze złości. Pomijając fakt, że pies nie odczuwa czegoś takiego jak robienie coś komuś po złości jak już to chce na siebie zwrócić uwagę lub broi bo jest mu nudno.. mało kto wie, że pies gryzie ściany, ponieważ brakuje mu w organizmie wapnia. U nas podawanie wapnia zaczęło się w momencie kiedy Tori namiętnie lizała ściany. Odkąd dostaje swoje "cukiereczki" przestała. Zareagowaliśmy wcześniej, ponieważ byłam już nauczona doświadczeniem po moim Spanielu. Wapń kupiłam w zwykłej aptece po ok. 5 zł za 50 kapsułek.

W obawie, że przygotowując samemu jedzenie gotowane nie dostarczamy wszystkich odpowiednich witamin dla psa zakupiliśmy MULTI VIT CANS MIKITY. Jest to karma uzupełniająca dla psów. Według producenta zawiera zestaw witamin, minerałów, makro i mikroelementów oraz aminokwasów egzogennych odpowiednio zbilansowanych pod względem zapotrzebowania organizmu. Wpływa na prawidłowy rozwój i uzupełnia niedobory witaminowo - mineralne. Wskazania: dla suk szczennych i karmiących, reproduktorów, szczeniąt, młodzieży i psów starszych. Cena w sklepie zoologicznych 9,80 zł za 150 tabl.

Od ponad tygodnia mamy straszny problem ze zjadaniem kamieni na podwórku. O ile jeszcze je wymiotuje i wydala poprzez kupę, o tyle gdyby tego nie robiła byłoby to bardzo niebezpieczne dla jej zdrowia. Nie dość, że niszczy to zęby to pochłanianie kamieni czy innych niepożądanych rzeczy na podwórku jest dla psa bardzo niebezpieczne. Weterynarz stwierdził, że z tego wyrośnie. Mimo wszystko jest to bardzo frustrujące. Dlatego też polecił nam RUMEN TABS MIKITY, które mogą, ale nie muszą nam pomóc. Jak na razie stosujemy go dopiero kilka dni i widzę nieznaczną różnicę w zachowaniu. Według producenta są  to materiały paszowe pochodzenia roślinnego, materiały paszowe pochodzenia zwierzęcego i materiały paszowe pochodzenia mineralnego, które mają uzupełnić w żołądku psa to, co uzupełnia sobie poprzez zajadanie śmieci i trawy na podwórku. Cena u weta 10 zł za 100 tabl.

już nie taka mała Toriśka pozdrawia ;)

A wy czym karmicie swoje APBT? 
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka