poniedziałek, 2 grudnia 2019

Ile kosztuje wyżywienie 3,5 miesięcznego pitbulla karmą gotowaną?

Często ludzie się zastanawiają przed wzięciem do domu psa, czy będzie ich stać na jego utrzymanie. I całe szczęście, że się zastanawiają, bo z psem wiąże się sporo kosztów. Musimy wziąć pod uwagę wyprawkę dla psa, zabawki, do których dostęp musi mieć całe życie, wyżywienie, szczepienia, opiekę weterynaryjną, nagrody. Jakiś czas temu dodałam posta  Żywienie i suplementacja szczeniaka, w którym opisałam jak i czym karmimy Tori, a dziś napiszę ile kosztuje nas jej miesięczne wyżywienie. 

CO TA BABA ZNOWU DO MNIE GADA?

Jak już wcześniej pisałam karmimy psa głównie gotowanym jedzeniem. Karmę traktowaliśmy jako przysmaki lub od czasu do czasu dodawaliśmy trochę do posiłków. Wcześniej jadła karmę Brit Puppy z łosiem i zajadała ją chętnie. Natomiast w momencie, kiedy zmieniliśmy jej na Brit Junior też z łososiem zaczęła mocno wybrzydzać i rzadko kiedy zje więcej niż kilka kulek. Podrzuca sobie tą karmę, biega za nią, ale zjada niechętnie.  Nie przekonuje się nawet, kiedy ją trochę przegłodzimy. Nie wiem co jest  tego przyczyną. Niestety nie przewidzieliśmy tego i kupiliśmy 3 kg, z których musimy teraz zejść, a w takim tempie potrwa to pewnie jeszcze z 2 ms. Tak więc liczmy, że Tori zjada 1 kg karmy miesięcznie. Dostaje 4 lub 5 wypełnionych bo brzegi misek dziennie. Wcześniej dostawała 4 niepełne, ale wystrzeliła nam mocno jeżeli chodzi o wzrost w ciągu półtora miesiąca i widzieliśmy faktycznie, że pies jest głodny. Więc tak naprawdę miesiące, w których psiak się najszybciej rozwija trochę osłabiają nasz portfel, ale u nas jest tak, że wszystko dzielimy na dwoje i jest o wiele łatwiej niż bym miała utrzymywać psa sama. 

Jak na razie ( bo pewnie to się jeszcze zmieni) Tori zjada:

- 1 kg karmy - ok.18 zł 
- 15 kg mięsa mielonego z wieprzowiny - ok. 210 zł
- 5 opakowań ryżu - ok 12 zł
- 7 kg marchewki - z uwagi, że ceny były różne liczmy, że w przybliżeniu zapłaciłam za nią 28 zł

suma:  268 zł 

Jest to koszt wyżywienia psa w Białymstoku, do którego nie wliczam przysmaków, ani suplementacji, ponieważ jest to kwestia bardzo indywidualna. Ceny podałam w przybliżeniu, ponieważ koszt marchewki i mięsa mielonego jest bardzo ruchomy. Jak na razie Tori czuje się dobrze, nie ma biegunek, zatwardzeń, wymiotów ani żadnych innych niepojących objawów. Myślę, że za kilka miesięcy zrobimy jej wyniki krwi żeby sprawdzić czy takie karmienie odpowiada jej organizmowi czy nie. 

NIE MAM POJĘCIA, CZY TO TEN PIES JEST JUŻ TAKI DUŻY, CZY TO KANAPA JEST TAKA MAŁA ? ;)


Czy jest to duża kwota, czy mała każdy powinien ocenić sam. Weźmy też pod uwagę masę psa i wzrost docelowy. Tori aktualnie waży 14 kg, nie jest ani za gruba, ani za chuda. Jest mocnym i silnym szczeniakiem, a to dopiero początki. Całe szczęście kiedy psiak już przestanie rosnąć i rozwijać się fizycznie na pewno będzie potrzebować mniej. Tak więc koszta pewnie się zmniejszą. Ważne jest to, żeby ocenić czy naprawdę będzie nas stać na zdrowe karmienie psiaka. Nie sztuką jest kupić puszkę karmy lub zwykłą suchą karmę o nie wiadomym składzie żeby oszczędzić. Z doświadczenia wiem, że takie oszczędzanie obraca się w drugą stronę, ponieważ drugie tyle, a może i nawet więcej musimy wydać na weterynarza, ponieważ źle karmiony pies nam choruje. 

środa, 13 listopada 2019

Absurdy i "złote rady" - historie z życia wzięte

Pamiętam jak przed zakupem APBT ostrzegałam Piotrka żeby się przygotował na to, że na pewno z każdej strony będziemy słuchali porad "znawców" rasy, ostrzeżeń, zapytań dlaczego zdecydowaliśmy się na tak groźnego psa. Przygotowywałam go również na to, że często będziemy dyskryminowani z powodu posiadania psa "mordercy". Mimo, że byłam na to przygotowana i w pewnym stopniu pogodzona z tym stanem rzeczy nie zmienia to faktu, że często najprościej w świecie mnie to irytuje. Podejrzewam, że nie tylko w przypadku tej rasy właściciele spotykają się z "doradcami" - jak żyć, jak szkolić, jak spacerować. Mnie to spotkało pierwszy raz. Mimo, że miałam dość nieposłusznego i niesfornego na spacerach Spaniela, nigdy nie spotkałam się z takimi nieprzyjemnościami jak w przypadku Tori.   


 "Złote rady"

Pewnego spaceru spotkaliśmy mężczyznę, który zaczepił nas i zalał falą epitetów typu: " o Boże jaki piękny piesek", "o Boże jaka ona słodka", "miałem taką samą, za parę miesięcy już nie będzie taka słodka". Przywitał się z psem i skierował w naszym kierunku radę, wręcz brzmiącą jak polecenie: "idźcie z nią do pana .... on robi zajebistą robotę z psami ! bo jak zacznie was gryźć to wtedy zobaczycie". Odpowiadam na to ze spokojem (wtedy jeszcze cechowała mnie większa cierpliwość, ponieważ to były dopiero początki "złotych rad"), "ona jest malutka to normalne, że gryzie". Na to Pan wyraźnie przejęty naszym losem na odchodne jeszcze raz krzyknął: "idźcie do Krzyśka, bo zobaczycie co to dopiero będzie jak wyrośnie, skoro ona już Was gryzie może być za późno! ". Dla dociekliwych ciekawostka: Tori miała 2 miesiące kiedy okazało się, że już jest za późno na jakiekolwiek szkolenie.  Oczywiście skwitowałam to spotkanie soczystym komentarzem w kierunku mojego Piotrka i jeszcze z żartem stwierdziłam, że chyba czas założyć notatnik ze "złotymi poradami" przechodniów.


Tori nie skończyła jeszcze kwarantanny, ale zabieramy ją na chwilkę na podwórko żeby zobaczyła trochę świata.. podchodzą do nas ludzie z przygotowanymi jak zawsze uroczymi i słodko powtarzającymi się za każdym razem, opakowanymi w pięknie i uśmiechnięte buzie komplementami typu:  "o jaki słodki szczeniak...." wiecie już na pewno o jakie mi chodzi :) i nagle eureka ... ten pies jest łudząco podobny do ... "yyy przepraszam czy to mały Pit Bull?". Odpowiadam "tak, Amerykański", bo wiem, że dla niektórych Pit Bull to Pit Bull, więc staram się uświadamiać różnicę, na co słyszę " o Boże niech ona nie rośnie ! to będzie agresywny pies!". Mój wyraz twarzy musi mówić wszystko, ale wyciągam ze swoich strun najmilsze tony jakie mam w zasobach (gdyż wiem, że z mego uśmiechu wyjdzie tylko co najwyżej grymas) i pytam: "ale dlaczego ma być agresywna?". W odpowiedzi dostaje najczęściej ciszę, ponieważ ludzie nawet nie umieją uargumentować swojej tezy i poprzeć jej jakimiś konkretnymi faktami. Zawracam się wtedy najczęściej i dla ujścia swoich emocji pozwalam sobie wtedy na krótki wywiad z Tori kogo zje najpierw. Piotrka, czy mnie, a może nie zje nas od razu tylko po troszku zacznie od stóp, a może rąk ... na tym skończę.


Tori przeszła kwarantannę. Nareszcie możemy uczyć psa czystości. Idzie nam różnie, raz lepiej, raz gorzej. Z 7-8 kup dziennie sprzątamy 2 do 3 lub nawet żadnej, więc to jest jakiś sukces jak na pierwszy tydzień ... o nie nie to nie jest żaden sukces. Piotrek szybko zostaje ściągnięty na ziemie na spacerze. "Jak to szczeniak 2,5 miesiąca jeszcze Wam robi kupę w domu ? Wsadź nos w odchody, skrzycz to przestanie albo daj klapsa". I coraz bardziej rozpowszechniający się tekst niczym biedronki azjatyckie: "nie możesz sobie pozwalać" ... Stara metoda jak świat, której nie polecam. Może powodować tylko i wyłącznie szkody, żadnego pożytku.


Dowiaduje się od Piotrka, że coraz więcej osób martwi się naszym losem. Co z nami będzie, czy przeżyjemy, jak poradzimy sobie sami ze szkoleniem psa "mordercy". Pewnego dnia Pan dowiedział się, że Tori zaczęła jeść na podwórku kamienie i inne niepożądane rzeczy, a po dwóch dniach pyta czy już udało się psa tego oduczyć. Nie udało się ? oooo nie uwaga, zbliża się mój ulubiony tekst, dostaje skrzydeł i zadomawia się już w mojej głowie ... "nie możecie sobie na to pozwalać, żeby pies Was nie słuchał, żeby pies Wam wszedł na głowę...". Ostatnio nawet mi się śniło, że Tori mi weszła na głowę... Chyba tak często to słyszę, że zaczynam o tym śnić. Ale wróćmy już do meritum. Tak więc Pan tym razem w obawie nie tylko o nasze głowy ( nie jest łatwo na niej unieść 30 kg żywego, ruchliwego psa)... ale również w obawie o Tori zdrowie dał Piotrkowi cenną radę "uderz ją w pysk jak będzie coś brała do buzi, niech wie, że źle robi - o tak..." i w tym samym momencie uderzył swojego psa w pysk, w roli pokazowej mimo, że pies niczego złego nie zrobił, ale został poświęcony w dobrej wierze dla prezentacji, że to nic złego. Już widzę jak Tori wypluwa kamień, bo uderzyłam ją właśnie w pysk, żeby pokazać jej, że źle robi. 

Absurdalne zachowania ludzi wobec obcych psów

Odkąd zaczęliśmy wychodzić z psem regularnie na spacer, nie tylko uczymy ją czystości, ale również utrwalamy komendy, których nauczyła się w domu. Takie jak reagowanie na imię, "chodź do mnie", "waruj", "siad", "daj łapę". Ze względu na zjadanie śmieci i kamieni trochę wcześniej niż planowałam zaczęłam ją uczyć komendy "zostaw", co miałam nadzieję również przyda nam się w przypadku kiedy zaczepia ludzi. Niestety każda porażka wzmacnia zachowania niepożądane i w szkoleniu musimy wracać do punktu wyjścia. Jeżeli chodzi o zostawianie w spokoju ludzi na pewno poszło by nam łatwiej gdyby nie ludzie. Przytoczę w tym momencie kolejną sytuację. Wracamy z Piotrkiem już ze spaceru. Jesteśmy kilka kroków od klatki. Psa prowadzę ja. Zatrzymałam się na chwilę na trawie i czegoś szukałam w kieszeniach, czy w torebce. W tym samym momencie Tori zauważyła dwie panie idące chodnikiem i jak to ma zwykle w zwyczaju siada oczekując na moment kiedy będzie mogła podbiec. Tak, więc jako że ręce miałam zajęte i nie mogłam szybko zareagować by skrócić jej smycz, przydeptałam ją w porę i wydałam komendę "zostaw". Panie widziały i słyszały moją reakcję, która była jednoznaczna z tym, że nie życzę sobie podchodzenia do psa. Jak się domyślacie  jedna z Pań weszła na tę trawę i zaczęła głaskać Tori. Na co druga Pani zwraca jej uwagę mówiąc, że powinna najpierw spytać właścicieli  czy może podejść do psa. Urocza Pani stwierdziła, że "jeżeli piesek się sam łasi to znaczy, że może podejść".    


Do napisania tego posta zmusiła mnie sytuacja, która nie daje mi spokoju do dzisiaj. Coś tak absurdalnego, że nie mieści się w głowie. Wczoraj wieczorem staliśmy z dwójką znajomych z osiedla. Jeden z nich bawił się z Tori w sposób, który zauważyłam bardzo często jest praktykowany wśród ludzi czyli zaczepianie pyska rękoma. Coś, co od razu podjudza szczeniaka do gryzienia. Tak, więc Tori zachęcona zabawą zaczęła tej osobie gryźć ręce. Wytłumaczyłam, że dzieje się tak dlatego, że przed chwilą sam ją do tego zachęcił. Dodam, że Tori nie gryzła mnie, Piotrka ani drugiego kolegi. Raz, drugi, trzeci wyciągnął do niej ręce i reakcja za każdym razem była taka sama. Pokazał jej, że może gryźć jego ręce tak, więc Tori skorzystała na tym. W pewnym momencie dał jej klapsa i uderzył ją w pysk. Nie było to mocno, ale ostro zwróciłam mu uwagę, że nie ma prawa tak się zachowywać wobec mego psa. Zrobił to drugi raz twierdząc, że pies ma słuchać właściciela i nie może nam wejść na głowę. Od razu zabrałam od niego psa, odeszłam w innym kierunku i zaczął się wywód: "miałaś kiedyś psa? aha miałaś, jakoś nie widać, bo w ogóle się na psach nie znasz. Zobacz nawet Cię nie słucha". Owszem zaczęła kopać w piachu i nie posłuchała mnie jak powiedziałam "chodź", ale to nie ma nic do rzeczy. Zostałam w tym momencie zwyzywana tylko dlatego, że stanęłam w obronie swojego psa i twardo dałam do zrozumienia kto jest jej właścicielem i gdzie jest miejsce tego człowieka. Tori całe szczęście nie zwróciła uwagi na tego klapsa, uderzenie w pysk sprawiło chyba, że ugryzła go nawet mocniej, nie pamiętam. Nie ukrywam, że byłam bardzo mocno zdenerwowana całym tym zajściem i trzyma mnie to do dzisiaj. Nie rozumiem takiego zachowania ludzi, którzy wyciągają ręce do tego, co nie jest ich.


Jestem świadoma, że to nie koniec nie miłych sytuacji. Historia się pewnie zacznie kiedy Tori już będzie większa tylko wtedy dla odmiany będziemy słyszeć na każdym kroku "proszę zabrać tego groźnego psa"... mimo, że teraz sami ją zachęcają do podchodzenia, bo jest szczeniakiem. Tak wiem, potrzebuje uzbroić się w więcej cierpliwości :) miałam ją dopóki nie zdarzyła się sytuacja z wczoraj. Wiedziałam, że ta rasa budzi skrajne emocje, ale nigdy nie pozwolę na to by ktokolwiek robił krzywdę mojemu psu. Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać kiedy mała urośnie i będzie budziła respekt. Przede wszystkim dlatego, że w końcu ludzie na spacerach dadzą mi w spokoju szkolić mego psa. 

Żeby nie skupiać się tylko na tym, co negatywne spotykamy również mnóstwo bardzo kulturalnych ludzi, którzy pytają czy mogą podejść, pogłaskać, czy mogą podejść z psem lub z dzieckiem. Zwykle są to ludzie, którzy znają się na psiakach i można z nimi inteligentnie porozmawiać na temat czworonogów. Z którymi można miło się pożegnać, życzyć sobie dobrego dnia i pójść w swoją stronę. 

Ja również życzę Wam miłego dnia :) a właścicielom psiaków dużo, dużo cierpliwości nie tylko do swoich czworonogów, ale przede wszystkim do ludzi, którzy zawsze wiedzą jak doradzić i co zrobić żeby żyło nam się lepiej ;) 





Pozdrawiamy ciepło z Toriśką, która jak zawsze kiedy piszę posta słodko się wyleguje na rozwalonym łóżku, bo przecież najprzyjemniej jest wtedy, kiedy jest bałagan i nieład w koło :)



 

czwartek, 7 listopada 2019

Żywienie i suplementacja szczeniaka

Szczerze powiem, że nie jestem wcale mądra w tym temacie. Myślałam, że Internet pomoże mi w decyzji czym karmić zdrowo psa, ale im bardziej się w to zagłębiam, tym bardziej głupieje. A miałam być mądrzejsza... Pełno jest bardzo sprzecznych informacji co pies może zjeść, a co jest dla niego trujące, bądź szkodliwe. Na jednym portalu piszą jedno, na drugim znowu co innego. Często zalecana jest konsultacja z weterynarzem w tej kwestii, ale co wet to inna opinia także można naprawdę dostać wodogłowia w tym temacie i bardzo ciężko jest podjąć właściwą decyzję. Dodatkowo szczeniakowi nie można co chwila zmieniać pożywienia, ponieważ może to bardzo źle wpłynąć na jego żołądek. Także to również nie ułatwia nam sprawy.  Mimo wszystko dokopałam się do wielu przydatnych informacji, z których wyciągnęłam wnioski i podjęłam w końcu decyzję. Czy dobrą? To się okaże w przyszłości. Musiałam sobie odpowiedzieć na kilka ważnych pytań: 
  • czym najłatwiej będzie mi karmić psa (dostępność produktów, czas przygotowania itd.)
  • czym będę go karmić podczas wyjazdów i różnych podróży
  • sucha karma czy mokra
  • gotowanie na własną rękę, a może BARF
  • co z przysmakami i nagrodami za dobre zachowanie 

SUCHA KARMA CZY MOKRA? 


Kiedyś miałam psa rasy Cocker Spaniel Angielski. Wiedząc jak wiele błędów popełniłam wraz z mamą jeżeli chodziło o żywienie psiaka, nie chciałam by to się powtórzyło drugi raz. Zależało mi na tym żeby Tori miała zdrowy brzuszek i była szczęśliwym psiakiem. Kiedy miałam pierwszego psa nie było tak wiele dostępnych informacji na temat karm. Nie umiałam też czytać składów. Podejrzewam, że po dziś dzień wielu właścicieli tak ma, że nie zagłębia się za bardzo w to, czym karmi psa. Nasz pieseł miał ogromne problemy z żołądkiem i nie trawił prawie niczego. Próbowałyśmy wielu rozwiązań, ale zwykle kończyło się to biegunką lub zatwardzeniem. Dziś na szczęście jestem już bardziej świadoma w tym temacie i rozumiem dlaczego tak się działo. Jeżeli chodzi o mokrą karmę wiedziałam od razu, że będę ją omijać szerokim łukiem. Pamiętam, że Spartan od razu dostawał po niej ostrej, śmierdzącej biegunki. Nie ma co się dziwić, po otwarciu takiej puszki od razu odrzucało. Smród... można sobie tylko wyobrazić jak to jest robione. 

Sucha karma to temat rzeka. Według niektórych istnieją karmy zdrowe, zbilansowane, odpowiednie dla żywienia psiaka. Według innych nie ma czegoś takiego jak zdrowa karma, ponieważ pies nie trawi dobrze tak wysoko przetworzonego granulatu. Hm... i weź tu bądź mądry. Dowiedziałam się jednak rzeczy, której nie wiedziałam wcześniej, a mianowicie tego, że większość karm, posiada zboża, których psy nie trawią. Tak też dostałam odpowiedź dlaczego mój Spaniel miał zawsze po takiej zwykłej karmie ze sklepu zatwardzenie i nie dał rady zrobić kupy przez kilka dni. Dziś już umiem czytać składy na karmach i zdecydowałam, że Tori będzie dostawać lepszej jakości suchą karmę, ale tylko w postaci nagród. Przynajmniej jak na razie. 

Czy widzę jakieś plusy w karmieniu suchą lub mokrą karmą? 

Mokrej tak jak już wyżej wspomniałam kompletnie nie ufam i nie mam zamiaru próbować podawać jej psu. Natomiast karmienie psa suchą karmą jest na pewno bardzo łatwe, szybkie i wygodne. Zamawiamy sobie taką karmę przez Internet (zauważyłam, że jest taniej niż w sklepach stacjonarnych, często bywają również promocje). Dostarczają ją nam do domu, więc nie musimy ciągać po schodach 15 kg karmy (o ile taką wielkość kupujemy oczywiście). Zostaje nam tylko wrzucić psiakowi odmierzoną porcję do miski i gotowe. Taka dieta również nie sprawi nam problemu podczas podróży. Wystarczy tylko zapakować ze sobą karmę i nie musimy się martwić tym, że coś wybrudzi lub najprościej w świecie się zepsuje. 

Co z minusami?

Mokra jak już wiecie jest dla mnie sama w sobie minusem ;) jestem po prostu ANTY. Może ktoś mnie zwymyślać, że się nie znam. Może tak być, może na rynku istnieją mokre karmy o świetnym składzie. Może... A jeżeli chodzi o minusy karmienia psa suchą karmą to przede wszystkim to, że nigdy do końca się nie dowiemy z czego tak naprawdę składa się ta karma. Producenci wiedzą jak ukryć niepożądane składniki w składach i łatwo mogą nas oszukać.

 DIETA BARF


BARF („Biologically Appropriate Raw Food”), czyli biologicznie odpowiednia surowa dieta, powstała w odniesieniu do naturalnego pożywienia pierwotnych psów, jako drapieżców i mięsożerców. W tym temacie przeczytałam wiele pozytywnych opinii. Dużo właścicieli wypowiadało się, że po zmianie na tę dietę psiakowi zdecydowanie poprawiło się zdrowie nie tylko fizyczne, ale również zniknęły u nich niektóre problemy wychowawcze. Dlaczego nie wybrałam tej diety? Po pierwsze przez dostępność. Mam osiedle obok sklep, w którym zapewne dostałabym wszystko, czego potrzebuje z dobrego źródła, ale musiałabym tam jeździć, co zajmowałoby mi sporo czasu i potrzebowałabym dużej zamrażarki by to wszystko przechować. W dodatku taka dieta nie uznaje odstępstw. Ponad to nie wyobrażam sobie jak miałabym przewozić takie jedzenie w 30 stopniowym upale podczas 6 godzinnej podróży samochodem i jak miałabym je przechować w miejscu gdzie zazwyczaj dla gości jest mała lodówka na kilka osób. Boję się też trochę kosztów, które musiałabym ponieść przy stosowaniu takiej diety. Ale nie ukrywam, że trochę mnie ona fascynuje chociażby dlatego, że znalazłam o niej mnóstwo pozytywnych opinii. Nie wykluczam, że kiedyś namówię Piotrka by przejść na tę dietę. Czas pokaże. 

GOTOWANIE NA WŁASNĄ RĘKĘ


Jak wszystkie wyżej wymienione metody ma swoje plusy i minusy. Zwolennicy twierdzą, że wychodzi taniej i wiesz co Twój psiak dostaje do jedzenia, więc masz tę świadomość. Przeciwnicy twierdzą, że ludzkim jedzeniem nie zbilansujesz odpowiedniej diety dla psiaka. Taka dieta zwykle składa się z "zapychacza" czyli ryżu, kaszy, makaronu, płatków ryżowych itd., mięsa i jakiegoś warzywa. Niektórzy twierdzą, że składników poninno być 1:1:1. Inni, że mięsa powinno być najwięcej. Jeżeli chodzi o "zapychacz" makaron powoduje tycie u psiaków i podobno problemy z żołądkiem, najlepszy w trawieniu jest ryż. 

CO Z PRZYSMAKAMI, JEŻELI SZCZENIAKOWI NIE MOŻNA PODAWAĆ DUŻEJ ILOŚCI RÓŻNORODNEGO JEDZENIA, A PRZYSMAKI TAK JAK SUCHE KOMERCYJNE KARMY ZAWIERAJĄ OKROPNE SKŁADY?


Tutaj po raz kolejny zgłupiałam. Zanim szczeniak pojawił się w naszym domu zakupiliśmy sporo przysmaków, wiedząc że będą przydatne przy nauce posłuszeństwa. Po czym okazało się, że składają się głównie z dziwnych, podejrzanych składników nie wnoszących nic do diety psiaka i co więcej powodują biegunki... Tak, więc zrezygnowaliśmy z tego typu przysmaków w obawie o zdrowie szczeniaka i postawiliśmy na inną alternatywę. Napiszę o niej niżej. Tori dostała w odwietkach przysmaki imitujące suchą wołowinę i zakochała się w nich totalnie. To mi dało do zrozumienia, że suszone mięso to będzie strzał w 10! jeśli chodzi o nagradzanie. Mam zamiar takie zrobić sama, więc trzymajcie kciuki jak mi się uda ( bo nie jest to łatwe) to na pewno pojawi się o tym wpis.

DOSZLIŚMY DO CELU TAK WIĘC PO KRÓTKIM OPISIE RODZAJÓW KARM I PSICH DIET OPISZĘ NA JAKIE ROZWIĄZANIE SIĘ ZDECYDOWAŁAM  


Tori jak na razie żywi się jedzeniem gotowanym. Składa się ono z ryżu, mięsa mielonego i marchewki. Wcześniej dodawałam również pietruszkę, ale chwilowo została wyeliminowana z diety, ponieważ pojawiły się jej pryszczyki na brzuszku. Tak, więc chcę sprawdzić czy pojawiły się na tle alergicznym czy powodem jest to, że nie ma tam w ogóle sierści. Weterynarz stwierdził, że to może być powodem, ponieważ pieski bez sierści w tych okolicach mają tendencję do wyprysków. Na razie zobaczymy czy wyeliminowanie pietruszki coś zmieni, a jeżeli nie to do niej wrócimy. Jako dodatek do karmy stosuję również olej lniany, dzięki temu ma ładną, błyszczącą i zdrowo wyglądającą sierść. Jako nagrody i przysmaki stosujemy suchą karmę BRIT CARE JUNIOR Łosoś i ziemniaki. Wydaje się mieć niezły skład, a na pewno lepszy niż znane nam wszystkim marki karm dla zwierząt. Przy okazji jej żołądek jest od razu przyzwyczajany do suchej karmy, więc będziemy ją mogli zabrać ze sobą podczas jakiejś podróży jeżeli nie będziemy mieli gdzie przechować gotowanego jedzenia. Z przysmaków o podejrzanym składzie zrezygnowaliśmy. Tak, jak wyżej wspomniałam będę niedługo próbować  jej wysuszyć mięso. Czuje, że zakocha się w tych przysmakach :) Jak na razie wszystko jest ok załatwia się jak trzeba, nie ma wzdęć, biegunek, wymiotów. W 13 tyg. życia warzy 8,5 kg, dajemy jej jeść 4 razy dziennie plus smaki w postaci karmy. Tori miała kilka dni temu robione USG i jak na razie jest w 100% zdrowym psiakiem. 

SUPLEMENTACJA 



Zauważyłam, że wiele osób uważa, że psy gryzą ściany ze złości. Pomijając fakt, że pies nie odczuwa czegoś takiego jak robienie coś komuś po złości jak już to chce na siebie zwrócić uwagę lub broi bo jest mu nudno.. mało kto wie, że pies gryzie ściany, ponieważ brakuje mu w organizmie wapnia. U nas podawanie wapnia zaczęło się w momencie kiedy Tori namiętnie lizała ściany. Odkąd dostaje swoje "cukiereczki" przestała. Zareagowaliśmy wcześniej, ponieważ byłam już nauczona doświadczeniem po moim Spanielu. Wapń kupiłam w zwykłej aptece po ok. 5 zł za 50 kapsułek.

W obawie, że przygotowując samemu jedzenie gotowane nie dostarczamy wszystkich odpowiednich witamin dla psa zakupiliśmy MULTI VIT CANS MIKITY. Jest to karma uzupełniająca dla psów. Według producenta zawiera zestaw witamin, minerałów, makro i mikroelementów oraz aminokwasów egzogennych odpowiednio zbilansowanych pod względem zapotrzebowania organizmu. Wpływa na prawidłowy rozwój i uzupełnia niedobory witaminowo - mineralne. Wskazania: dla suk szczennych i karmiących, reproduktorów, szczeniąt, młodzieży i psów starszych. Cena w sklepie zoologicznych 9,80 zł za 150 tabl.

Od ponad tygodnia mamy straszny problem ze zjadaniem kamieni na podwórku. O ile jeszcze je wymiotuje i wydala poprzez kupę, o tyle gdyby tego nie robiła byłoby to bardzo niebezpieczne dla jej zdrowia. Nie dość, że niszczy to zęby to pochłanianie kamieni czy innych niepożądanych rzeczy na podwórku jest dla psa bardzo niebezpieczne. Weterynarz stwierdził, że z tego wyrośnie. Mimo wszystko jest to bardzo frustrujące. Dlatego też polecił nam RUMEN TABS MIKITY, które mogą, ale nie muszą nam pomóc. Jak na razie stosujemy go dopiero kilka dni i widzę nieznaczną różnicę w zachowaniu. Według producenta są  to materiały paszowe pochodzenia roślinnego, materiały paszowe pochodzenia zwierzęcego i materiały paszowe pochodzenia mineralnego, które mają uzupełnić w żołądku psa to, co uzupełnia sobie poprzez zajadanie śmieci i trawy na podwórku. Cena u weta 10 zł za 100 tabl.

już nie taka mała Toriśka pozdrawia ;)

A wy czym karmicie swoje APBT? 

poniedziałek, 28 października 2019

JAK ZROBIŁAM MATĘ WĘCHOWĄ DLA SZCZENIAKA - DIY ZA 8.20 ZŁ

Pewnie większość psiarzy już wie co to mata węchowa gdyż okazało się, że zabawka jest bardzo popularna. Ja dowiedziałam się o niej stosunkowo nie dawno, ale od razu wiedziałam, że będę chciała ją zrobić sama. Nie tylko z oszczędności, ale przede wszystkim dla własnej satysfakcji.

Dla tych, którzy nie wiedzą co to mata węchowa i nie wiedzą do czego służy już śpieszę z krótkim wyjaśnieniem.

Czym jest mata węchowa i do czego ona właściwie służy ?

Tak więc jest to zabawka zrobiona z maty przewiązanej różnego rodzaju skrawkami materiału. W sklepach najczęściej jest to cienka gąbka lub polar. Wśród tych skrawków chowamy psiakowi smaczki, a on ma za zadanie wywęszyć i znaleźć je wszystkie. Nagrodą oczywiście jest to, co psiaki lubią najbardziej czyli pałaszowanie. Mogą to być różnego rodzaju ulubione przekąski Twojego psa. Ważne żeby były małe i łatwe do ukrycia. Nie polecam wrzucać tam mokrej karmy, która wybrudzi nam matę, będzie trudna do wyciągnięcia dla psa i więcej będzie z tym zachodu i nieszczęścia niż zabawy.

Czy warto? 

Niektórym może się wydawać, że taka mata to banał i właściwie po co ona jest mojemu psu potrzebna. Psiak jak każde zwierze ma wrodzone instynkty. Czy to jest York, czy Owczarek niemiecki, każdy z nich ma potrzebę węszenia. Nie trudno zauważyć, że pies wsadzi nos wszędzie. Dzięki takiej macie stymulujemy rozwój umysłowy psa, wzmacniamy jego poczucie własnej wartości, dajemy mu zadanie do wykonania. On sam musi wymyślić sposób, jak najlepiej ma się z tym uporać. Niektórzy boją się pobudzania psa zabawami w różne bodźce tylko dlatego,  że myślą iż w konsekwencji będą mieli pobudzonego psijaciela, który non stop będzie wymagał coraz to nowszych wrażeń. A w rzeczywistości marzył im się psiak tzw. "na kolanka", który oprócz zwykłych zabaw piłką i kilkudziesięcio minutowego spaceru na około bloku nie będzie wymagał nic więcej. Nic bardziej mylnego. Pies podczas pracy nosem i wykonywania różnych zadań umysłowych potrafi się mocniej zmęczyć niż podczas okrążania kilkakrotnie bloku na smyczy. A z Twojej strony kosztuje to tylko tyle czasu, ile zajmuje Ci ukrycie smaków w macie dla psa. Im większa powierzchnia i różnorodne smaki tym bardziej psiak się musi napracować. W dodatku da się ją wykonać niewielkim nakładem pracy i pieniędzy. Dodam, że moja Tori dzięki zabawie matą nauczyła się komendy "szukaj" i teraz nie tylko szuka smaków w macie, ale w różnych miejscach, w których są ukryte. Dzięki temu zdarza się, że znajdzie smaki o których sama zapomniałam, a miałam je na przykład ukryte w kieszeni spodni.

Nie będę się powtarzać i przytaczać wszystkich plusów posiadania takiej maty, ponieważ Internet zasypany jest informacjami po brzegi od profesjonalistów. Jako, że sprawdziłam efekty jakie przynosi ta zabawa i serdecznie ją polecam, nie przedłużam i przechodzę do opisu.

 Jak zrobiłam swoją matę DIY ? 

Przedmioty niezbędne do wykonania maty to :
  • skrawki materiału : może to być stary koc, polar, cieniutka gąbka, tutaj wyobraźnia zależy od Ciebie; ja wykorzystałam do swojej maty mop zakupiony w białostockim chińczyku, który kosztował 3 zł za sztukę
  • nożyczki 
  • podstawa: na Internecie widziałam mnóstwo mat wykonanych z wycieraczki z dziurkami jednak ja nie znalazłam takiej w swojej okolicy, a zależało mi na czasie, ponieważ niestety jestem w gorącej wodzie kąpana ;), tutaj również wyobraźnia zależy od Was i od zaopatrzenia sklepów w Waszej okolicy, poniżej na zdjęciach pokażę z czego wykonana jest moja mata i wbrew pozorom mimo, że na początku "podkładka" wyglądała marnie, po przewiązaniu jej kawałkami mopa wyszło całkiem solidnie i co najważniejsze kosztowała jedyne 2,20 zł
TAKI ZESTAW KOSZTOWAŁ MNIE TYLKO 8,20 ZŁ
Powycinałam nożyczkami skrawki materiału z mopa. Każdy paseczek dodatkowo przecięłam na pół. Wykorzystałam do maty półtorej mopa, na upartego mogłam użyć jednego, ale oglądałam w trakcie jakiś program i się lekko zagalopowałam. Plastik, który został po mopie z lekko wystającymi kawałkami oddałam do zabawy dla Tori. Widoczne na podkładce kółeczka przewiązałam na gęsto skrawkami materiału i voilà - gotowe :)

Tori zawsze wie co ją czeka jak wyciągam matę i muszę ją wyprowadzać do innego pomieszczenia, bo nie daje mi w spokoju włożyć smaków. Jak już wszystkie znajdzie chowam matę, żeby nie traktowała jej jak zabawkę do gryzienia i nie zrobiła sobie krzywdy zjadając przez przypadek skrawki materiału. Nie polecam uczyć psiaka, że mata węchowa to również zabawka do gryzienia. Służy to tylko i wyłącznie w jednym celu i Wasz psiak musi to zrozumieć. Zabierając matę można powiedzieć komendę "koniec", która w przyszłości może Wam się przydać, jeżeli będziecie chcieli nauczyć pieska, że słowo "koniec" wiążę się z czymś co aktualnie ma mieć swoje zakończenie np. zabawa. Pozwólmy psiakowi znaleźć smaki samemu, powęszyć i trochę pokombinować. Na początku zanim piesek zrozumie tę zabawę może nie odnaleźć wszystkich smaków, ale nie pomagajmy mu, aby nie odebrać zabawy i frajdy zwierzakowi. Jeżeli zniechęci się i odpuści dalsze poszukiwania lepiej przerwać zabawę i rozpocząć ją innym razem. Metodą małych kroków pies sam odnajdzie w tym ogromną frajdę i po jakimś czasie będzie merdał ogonem na sam widok wyciąganej maty. Jeżeli karmicie szczeniaka karmą możecie spróbować podawać psu porcję jedzenia w taki sposób, a szczeniak na pewno odwdzięczy się tym, że będzie bardziej zrównoważony i spokojny. Większą frajdą jest dla psa zdobywanie jedzenia niż zjadanie go z nudnej miski.


Jakie są Wasze wrażenia z korzystania z maty i czy zauważyliście jakieś korzyści z tym związane jeżeli chodzi o życie codzienne lub wychowanie psiaka ? Z chęcią się dowiem i poczytam Wasze opinie. Pozdrawiam jak zawsze ciepło pomimo jesiennej i ponurej już - pogody za oknem.

poniedziałek, 14 października 2019

Tori jest już z nami 2 tygodnie!

Jak ten czas szybko leci... niedawno mieliśmy w domu małą, nieśmiałą kuleczkę, a dziś mijają już 2 tygodnie od przybycia Tori do naszego domu. I już prawie zapomnieliśmy, że była takim słodkim, grzecznym malcem.


DRUGI DZIEŃ - JAK TE PSY SZYBKO ROSNĄ, JUŻ NIE JEST TAKA MALUTKA :)

Pomimo paru drobnych problemów pies zaskoczył nas niesamowicie pozytywnie. Pierwszego dnia przywieźliśmy ją po południu. Weszła do domu bardzo nieśmiało, pobiegła od razu pod balkon i zaczęła skomleć. Chwilę później zachęciłam ją do zabawy, pozwoliłam obwąchać jej całe mieszkanie, ale na początku i tak pokochała tylko salon :) był dla niej toaletą, bawialnią i sypialnią. I my jakoś wyjątkowo polubiliśmy przebywać w salonie przez te pierwsze dni ;) W dzień nie chcieliśmy jej zmuszać do spania na legowisku, ale wieczorem kiedy oboje kładliśmy się spać zawołaliśmy suczkę i pokazaliśmy jej posłanie. Całe szczęście długo nie musieliśmy jej przekonywać. Na drugi dzień już sama wiedziała gdzie ma iść. Staramy się nie robić nic na siłę, zachęcać ją wołaniem. Tak jak w przypadku legowiska na nic by się zdało położenie jej tam przeze mnie lub przez Piotrka, bo pies zupełnie by nie zrozumiał o co nam chodzi, albo mógłby się nawet wystraszyć.




 TAK SŁODKO SOBIE ŚPIĘ 

W nocy obudziła mnie tylko dwa razy o 3 i o 6. Nie skomlała, nie prosiła aby wejść na łóżko jakoś specjalnie natarczywie. Kiedy widziała, że nie reagujemy i nie może wejść do nas, szybko rezygnowała i szła do siebie na legowisko. Natomiast Piotrek był tak przejęty przybyciem szczeniaka, że sam nie spał całą noc i mówił, że często się budziła, szła do kuchni i z powrotem do spania. Także mimo iż byłam przygotowana na nocne skomlenie i pobudki nic takiego się nie stało. Tori pięknie zniosła rozłąkę z matką i z rodzeństwem. W ciągu pierwszych kilku dni coraz śmielej zaglądała do każdego pomieszczenia w mieszkaniu i coraz chętniej opuszczała już salon. A dziś chyba czuje się świetnie, a na pewno szczęśliwie, bo gdzie się nie znajdzie zawsze ma co gryźć. Gdyby pozostała jednak w tym salonie to za dużo szczęścia by ją ominęło ;) 

Bardzo dużo rzeczy pochowaliśmy, ale okazało się, że Tori włoży do pyska wszystko. Dosłownie wszystko to, co Wam nawet nie przyjdzie do głowy. Taka jest natura pieska i trzeba się z tym pogodzić, a to co najcenniejsze i to co możliwe schować na długie tygodnie zanim psiak wyrośnie z gryzienia. Pisząc wyrośnie robię to celowo, ponieważ możemy oduczyć gryzienia w pewnym stopniu, ale nie oduczymy psa całkowicie nie gryźć, ponieważ leży to w jego naturze. Całkiem pocieszające jest to, że Tori raczej nie ma popędów niszczarki, bardziej podgryza coś niż gryzie w celu całkowitego zniszczenia. Tak jest w przypadku mebli, dywanów, podłogi, szuflad, łóżka, ukradzionych skarpetek, ściągniętego koca z łóżka, ściągniętej bluzy z fotela itd. Tori jeszcze nie zostawała na dłużej niż 15 minut sama w domu, więc jak na razie nie mamy zbyt wielkich strat. No może oprócz Piotrka klapków, ale jak sam stwierdził "da się jeszcze nosić", tak więc potraktujmy to jako nieznaczącą stratę. Do butów i kapci ma szczególną słabość. Ale ja tam się cieszę, w końcu nie zaczepiam się o rzędy butów w przedpokoju. Także jest super :)

Tori jest bardzo mądrym psem, umie już siad, reaguje na imię, przychodzi kiedy mówię komendę "chodź do mnie", czeka grzecznie na miskę, nie podjada i nie połyka niepożądanych rzeczy. Pięknie bawi się w zabawy węchowe po których mam sporo sprzątania, ale radość z oglądania jak znajduje smaki w gazecie rekompensuje mi to całkowicie. Nie ciągnie na smyczy, nie szarpie, chętnie bawi się w "chowanego" na podwórku. Przyznam też, że od czasu do czasu bierzemy ją na łóżko, ale w momencie kiedy piszczy i sama prosi nie wnosimy jej. Tori szybko odpuszcza nie jest upartym psem i to mnie bardzo cieszy. Świetnie też zachowuje się na podwórku, ale niestety na razie nie jest nauczona czystości ze względu na kwarantannę, o której jeszcze na pewno napiszę posta. 

 
 AHH JAK TU MIŁO I PRZYTULNIE


Najbardziej aktywna jest rano i do godziny 15, później psiak się wycisza i większość dnia przesypia. Pozwalamy jej bawić się samej, żeby była niezależna, ale dbamy na co dzień żeby była do nas mimo wszystko przywiązana. Widać po niej, że świetnie się u nas zaaklimatyzowała, akceptuje nas i dobrze się z nami czuje, ale jak to mówią nigdy nie ma w życiu kolorowo. Tak, więc koniec tego słodzenia. Nadchodzi moment kiedy muszę się trochę pożalić. Tori mimo tego, że jak na szczeniaka nie sprawia zbyt wielu problemów wychowawczych postanowiła uwziąć się na moje stopy. Na nic komendy "zostaw", "nie", "nie wolno". Piotrka słucha w tej kwestii. Wystarczy, że raz, maksymalnie dwa razy powie jej, że nie można i rezygnuje. Natomiast moje stopy tak sobie umiłowała, że często w spokoju rano nie mogę przejść z pomieszczenia do pomieszczenia, ponieważ następuje atak. Izolacja nic nie daje, bo biegnie za tymi stopami i boleśnie gryzie. Jak to szczeniak. Tak, jak już pisałam w poście "pierwsze starcie z gryzieniem" zmieniłam kapcie, ale to pomogło nam tylko na kilka dni. Na razie nie mam pomysłu jak wyeliminować ten problem i co rano przeżywam frustrację... Co dziwne są dni kiedy odpuszcza, ale są też takie, że im bardziej jej zabraniam tym bardziej się "rozkręca". Najgorsze jest to, że ząbki są tak ostre, że nie mogę przeczekać aż zostawi stopy i nagradzać ją kiedy przestanie, ponieważ często tak boli, że reaguje prawie od razu. Próbuję ją też przekierować na zabawkę, ale nie zawsze ją mam pod ręką. Także w tym wypadku mam dość ciężki orzech do zgryzienia, ale nie odpuszczę i w końcu wymyślę na tą wredotę jakiś sposób. Jak na razie pozostaje mi patrzeć jak słucha Piotrka w tej kwestii i zazdrościć mu nie naruszonych stóp i spokojnego poruszania się z rana po domu. Późnym popołudniem już odpuszcza i słucha się na tyle, że znowu jej wybaczam aż do następnego poranka... 


SWOJĄ DROGĄ... WIDZIELIŚCIE KIEDYŚ PSA PRIMA BALERINĘ ? ;) 


Pozdrawiam ciepło, Klaudia.

środa, 9 października 2019

TO JAKIŚ HORROR !

W tym momencie chciałabym mieć zdolności pisarskie jak Stephen King, ale niestety ... to tylko ja - Klaudia :)


Dzień jak co dzień... opiekujemy się psiakiem na zmianę, mijamy z Piotrkiem codziennie. On wraca z pracy, ja wychodzę. I tak w kółko. To chyba był jeszcze któryś z wieczorów, kiedy to byłam na "macierzyńskim". Tak więc nadchodzi wieczór, Tori jak co noc o 23 wpada w wir zabawy i szaleństw. Idzie jeść, siku i po cichutku na swoje posłanie. Tej nocy wyjątkowo szybko i bez swojej szalonej "głupawki" poszła spać. Z Piotrem leżymy sobie w łóżku wymieniamy się opowiastkami o tym, co się działo ze szczeniakiem w ciągu dnia ( mam wrażenie, że o niczym innym ostatnio nie rozmawiamy), śmiejemy się, żartujemy, chwalimy sobie jak szybko i grzecznie nasza kochana sunia poszła spać, rozczulamy się, rozwodzimy...
Kiedy nagle zaczyna grać telewizor! Scena jak z horroru! oboje ( o dziwo, bo Piotrek jest odważny w takich kwestiach) podnieśliśmy się jak najszybciej z łóżka w ogromnym szoku...  z niedowierzaniem. Dodam , że tak nas to wystraszyło, ponieważ telewizor wisi na przeciwko naszego łóżka. 

I co się okazało... podczas naszej kilkuminutowej rozmowy Tori zdążyła ściągnąć z pufy spodenki Piotrka, na których leżał pilot, zaciągnąć na przeciwko łóżka, jakimś cudem włączyć telewizor trzymając w pysku pilot skierowany w jego stronę i w ciągu ułamka sekundy położyć się jakby nigdy nic spać... do dziś mam ciarki i uważam, że ten pies ma nadprzyrodzone moce. To nierealne ! Na początku mieliśmy tak, że nawet najmniejszy jej ruch słyszeliśmy, a teraz nic. 

Dobra dawka strachu i śmiechu w jednym, bo jak w końcu do nas dotarło co tu się odjaniepawliło to była kupa śmiechu ;) 



WZYWAĆ EGZORCYSTĘ CZY JESZCZE ZACZEKAĆ ?


Tori "AŁA" czyli pierwsze starcie z gryzieniem

Każdy, kto bierze małego pieska do domu musi mieć świadomość, że wiąże się to z ciągłym gryzieniem i podgryzaniem. Przynajmniej przez pierwszy okres. Nie tylko przedmiotów w domu, ale również co gorsza naszych rąk i nóg. Dla nas to duży dyskomfort, a dla szczeniaka ogromna radość. Dla małego pieska to naturalny element poznawania świata. Czy nam się to podoba czy nie tak po prostu jest. I musimy się z tym zmierzyć. Należy wiedzieć, że pieskowi nie chodzi o dominację nad nami. W euforii, radości i chęci poznawania różnych faktur i przedmiotów, w tym naszych części ubioru i ciała może się zdarzyć, że szczeniak nieco przesadzi. Piesek nie ma świadomości, że w swoim pysku ma całkiem pokaźną liczbę dosyć nieprzyjemnych i bolesnych igiełek, które łatwo wbijają się w naszą delikatną skórę. To nie jest człowiek i nie rozumie, że misio czy sznurek o wiele lepiej znosi kontakt ze słodkim z pozoru i pełnym szczenięcego szaleństwa pyszczkiem. Po za tym ileż można gryźć te zabawki jak wokół jest tyle ciekawych rzeczy do żucia i podgryzania :)

NIE ŁUDŹCIE SIĘ, ŻE TAK SOBIE GRZECZNIE I DŁUGO TUTAJ SIEDZIAŁAM
CHWILĘ PÓŹNIEJ POSTANOWIŁAM NIECO PRZEARANŻOWAĆ TO NUDNE MIESZKANIE I PRZENIEŚĆ DYWANIK DO SALONU; DYWAN NA DYWANIE TO JEST TO !!! A NIE JAKIEŚ NUDNE LUDZKIE SCHEMATY...EHH TE CZŁOWIEKI NA NICZYM SIĘ NIE ZNAJĄ ;)

Tori przez pierwsze dwa dni była przeeeesłodziakiem. Przez chwilę "odpłynęłam" i zapomniałam, że za chwilę jak się do nas przyzwyczai i oswoi będzie inaczej. Szybko sprowadziła mnie na ziemię 3 dnia, kiedy od rana atakowała moje stopy. Nie ukrywam bolało, nie raz człowiek pierwsze co myślał to żeby ją złoić. W szczególności kiedy za nic nie dało jej się odgonić od stóp. Im intensywniej odganiana tym chętniej i mocniej gryzła. Ale co to da? Zrozumie, że nie można ? Nie zrozumie tylko straci zaufanie, które ciężko mi później będzie odbudować. Nie mam zamiaru robić krzywdy sobie ani dla psiaka. Mamy być szczęśliwymi kompanami do końca jej dni. Jakby tego było mało zaczęła atakować moje dłonie. Mimo, że jej nie drażniłam, nie bawiłam się dłońmi w żaden sposób, nie zaczepiałam. Cały czas ją stymulowałam zabawkami nawet wtedy kiedy gryzła jakieś przedmioty w domu. Mimo to i tak rzucała się wciąż do dłoni. Całe szczęście głównie podczas zabaw. Rzadko kiedy w innych sytuacjach. Wiedziałam, że czas zacząć działać, bo choćby nie wiem jak była piękna i urocza jak będę chciała akupunktury to sobie na nią pójdę, ale z wyboru :)

CZY WAM SIĘ WYDAJE, ŻE TE WSZYSTKIE SMACZKI I GRYZACZKI MI WYSTARCZĄ? MACIE RACJE WYDAJE WAM SIĘ, JUTRO PLANUJE WAM TO UDOWODNIĆ ;) 

W przypadku dłoni na początku zaczęłam od chowania ich zakładając ręce na siebie. Pomogło kilka razy, ale później ewidentnie jej się to podobało i nakręcało do dalszej "zabawy". Później postanowiłam zmienić taktykę i stosowałam izolację, czyli w momencie kiedy pies gryzie odchodzimy, odwracamy się od psa i kończymy zabawę póki się nie uspokoi. Pomagało dopóty, dopóki Tori nie zaczęła gryźć mi stóp. O czym więcej napiszę później. Słowa "ałć", "zostaw", "boli","puść" nie robiły na niej wrażenia. Chyba mam mało stanowczy ton głosu, a może Tori jest wysoce odporna na tego rodzaju komendy. Troszkę było lepiej nie ukrywam, ale to nadal było nie to. Czułam, że ona nie do końca kuma i że izolacja, która była najlepszym z dotąd wypróbowanych sposobów - to za mało. I znalazłam fajne ćwiczenie. W jednej dłoni trzymam jedzenie i tę dłoń otwieram i zamykam przed nią tak aby widziała co w niej mam, ale zarazem nie mogła się dostać do smakołyków. W drugiej mamy przysmak, który będzie nagrodą za dobre sprawowanie. Każdy moment w którym psiak rezygnuje z gryzienia i dokopania się boleśnie do przysmaków nagradzamy przysmakiem z drugiej ręki. Niech to trwa nawet sekundę, ale psiak w końcu załapie, że kiedy zostawiam i nie gryzę Pani ręki dostaje super nagrodę. I tak zmieniałam ręce żeby nie daj Bóg ! nie pomyślała sobie,  że lewą zostawię, ale prawą skonsumuję z podwójną przyjemnością. Było super, ale to ćwiczenie bardziej pomogło nam w wyeliminowaniu gryzienia podczas innych czynności takich jak np. witanie. Jak już była zabawa to Tori się zapominała i CHAP za paluchy. Aż w końcu zauważyłam, że w momencie kiedy raz na 156 prośbę posłucha i zostawi moją rękę to wtedy siada i "kontempluje". Więc wpadłam na pomysł, że skoro tak... koleżanko to ja Ci będę kazała siadać jak będziesz mnie gryzła :) Koniec końców problem jest na razie rozwiązany na tyle, że psiak ma prawo ugryźć raz, drugi, bo tego nie uniknę, ale nie szarpie się już z moimi rękami jak ze szmacianą lalką. Czasami wystarczy nawet schowanie dłoni i odwrócenie się od niej na chwilę na siedząco. Już nie muszę stosować izolacji i wychodzenia z pomieszczenia. Jak już to bardzo rzadko. Uważam nie skromnie, że to mój mały sukces, po 4 dniach w domku psiak sobie siada bez przysmaku, z pozycji leżącej, w momencie ogromnej euforii, przy witaniu, przy zabawach. Przekierowałam ją na inny wygodniejszy dla mnie tor i umocniłam w niej coś, co sama mi podsunęła. Dlatego kochani obserwujmy swoje psiaki i poświęcajmy im jak najwięcej czasu w szczególności kiedy są malcami.

CZY TE OCZY MOGĄ KŁAMAĆ?

Co do stóp, hmmm stopy to była moja największa zmora. Kiedy już prawie się poddałam i myślałam, że problem leży we mnie. Wypróbowałam izolację, "ałć", "nie można" itd. oraz piszczenie szczeniaka (w momencie kiedy piesek gryzie piszczymy głośno jak bracia i siostry z którymi się wychowuje), znalazłam na Internecie mądry artykuł. O tym, co w naszym ubiorze może kusić małego psiaka do szczególnej i nadmiernej ekscytacji oraz gryzienia nas. Otóż okazało się, że to nie we mnie jest problem tylko w moich klapkach z misiem, a że trafiało przy okazji na mój duży palec i to dość często... no cóż. Przypadki lubią chodzić parami. Tak, więc ku ogromnemu zdziwieniu panny Torianny zmieniłam kapcie na klapki i problem znikł jak ręka odjął. Dzięki Ci Internecie za ocalenie moich palców ! Kamień z serca, a raczej zęby z Jakuba :P 

Oczywiście jestem świadoma, że to nie koniec prób, ćwiczeń i nauki posłuszeństwa. Na pewno pojawi się jeszcze nie jeden post na temat gryzienia, ale jak na razie pozdrawiam ciepło wszystkich psiarzy. Do następnego ! :) 

Klaudia

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka