wtorek, 28 stycznia 2020

SOCJALIZACJA CZY KWARANTANNA

Dawno mnie tu nie było. Od razu śpieszę z informacją, że nadal żyjemy. Oboje. Nasz pies "morderca" jeszcze nie wyrósł, więc na razie nie ma na nas smaka ;) (taka mała ironia, którą zrozumieją tylko osoby czytające post  Absurdy i "złote rady" - historie z życia wzięte)Mnóstwo zawirowań podczas ostatnich miesięcy sprawiło, że musiałam zrezygnować chwilowo z prowadzenia bloga, ale jak to mówią nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Pomysłów na posty mam tyle, że bez problemu nadrobię stracony czas.  

Dzisiaj poruszymy jeden z ważniejszych tematów dotyczących posiadania szczeniaka. Tę decyzję musicie podjąć zanim weźmiecie psa w posiadanie, ponieważ mimo iż kwarantanna wydaje się trwać wieczność to socjalizacja umknie Wam nawet nie wiadomo kiedy. Zanim się obejrzycie będzie już mówiąc kolokwialnie po ptokach. 

W tym poście dowiedzie się: 

CO TO JEST SOCJALIZACJA?
CO TO JEST KWARANTANNA?
NA CO SIĘ ZDECYDOWALIŚMY? 
CZY TERAZ POSTĄPILIBYŚMY TAK SAMO?



CO TO JEST SOCJALIZACJA


Są dwa etapy socjalizacji. Jeden trwa w momencie kiedy szczeniak spędza czas ze swoją mamą i rodzeństwem. Drugi w momencie kiedy pojawia się w naszym domu i zaczyna obcować z człowiekiem, opiekunem i otaczającym go światem. O ile na pierwszy etap socjalizacji nie mamy zwykle w ogóle wpływu, o tyle na szczęście w drugim wszystko od nas zależy czy pokażemy dla naszego psiaka, że świat wcale nie jest straszny i nie ma czego się bać. Należy też wiedzieć, że pierwszy etap socjalizacji szczeniaka nie może skończyć się wcześniej niż do 7-8 tygodnia życia (tu źródła podają bardzo różne informacje, według niektórych 7 tygodni to za krótko) nasza Tori została zabrana od matki właśnie w wieku 7 tygodni. Mając nadzieję,  że szczeniak odpowiednio przeszedł etap pierwszy, w etapie drugim staramy się z całych sił, aby szczeniak kojarzył nas w domu pozytywnie. W pierwsze dni w nowym miejscu nie podnośmy na malca głosu, nie używajmy kar cielesnych. Owszem nie można psiakowi na wszystko pozwalać, ale są na to inne sposoby niż agresja. Psiak musi poznać wszystkie pomieszczenia, w których będzie mógł przebywać też jako dorosły pies. Najlepiej żeby robił to sam, zbierając się powolutku na odwagę, żeby zajrzeć w każdy kąt. Jeden szczeniak zrobi to szybciej, drugi będzie się ociągał. Możemy pokazać psiakowi zabawki, ale też nie nachalnie. Niech wszystko dzieje się powoli, małymi kroczkami. Niech szczeniak nie czuje się osaczony. Z reguły jesteśmy tak zauroczeni malcem, że chcemy poświęcić mu jak najwięcej uwagi, a  później jak się nauczy sam o nią nachalnie zabiegać to już nam się to nie podoba. Do 12 tygodnia życia psiak musi skojarzyć jak najwięcej pozytywnych bodźców, ponieważ właśnie wtedy przechodzi najważniejszy etap w swoim życiu, który ukształtuje go na przyszłość. Ponieważ w ciągu tych tygodni szczenie uczy się odporności na stres i radzenia sobie z nim. Nabywa umiejętności jak radzić sobie z lękiem. Tak, więc w tym momencie rolą właściciela jest pokazać psiakowi mnóstwo miejsc, ludzi, innych psów, sytuacji, które skojarzą się wyłącznie pozytywnie i tutaj UWAGA ! jeżeli spotkanie z psem okaże się nie być pozytywne psu może pozostać uraz do końca życia ! Sytuacji, w które możemy, a nawet musimy wprowadzić psiaka jest mnóstwo, a mianowicie:
- spacery obok ruchliwej ulicy i przystanku zapełnionego ludźmi
- zaproszenie do siebie sporej ilości ludzi oczywiście pozytywnie do psiaka nastawionych
- kontakt z dziećmi
-przejście się obok kogoś kto kosi trawę, obok jadącego traktoru lub innej maszyny wydającej "dziwny" i głośny dla psa dźwięk
- spotkanie z pozytywnie nastawionymi psami 
- wizyta u weterynarza, którą psiak skojarzy pozytywnie
- przejażdżka autobusem
- przejażdżka samochodem
Tu uczulam na to, że w socjalizacji nie chodzi o to, aby psa wprowadzić w daną sytuację tylko i wyłącznie, tu chodzi przede wszystkim o to, aby skojarzyć ją pozytywnie. Ludzie są fajni, więc nie należy się ich bać, gryźć, ani reagować agresją na machnięcie ręką. Pieski są spoko, można się z nimi pobawić, popodgryzać, poturlać, nie należy ich kojarzyć z czymś, co jest dla nas zagrożeniem. Weterynarz to fajny pan, który zawsze da mi jakiegoś fajnego smaka, a wiadomo, że z cudzej ręki lepiej smakuje. Pan, który kosi trawę i jeździ na tej dziwnej warczącej maszynie nie napuści jej na mnie, żeby skosiła moje łapki i tak dalej i tak dalej :) Próbuję wytłumaczyć bardzo łopatologicznie temat, ponieważ nie znając się na psiej psychice możecie opatrznie zrozumieć temat, a pamiętajcie, że etap socjalizacji jest jeden. To czas bezpowrotny. Od nas jedynie zależy czy przygotujemy psiaka na to żeby czuł się dobrze w każdej sytuacji. Bo jeśli on się będzie czuł dobrze to właściciel tym bardziej. Nie ma nic lepszego niż możliwość obcowania z psiakiem i zabierania go ze sobą wszędzie. Natomiast nie ma nic gorszego niż zostawianie psa samego na długie godziny w domu, bo nie można go nigdzie ze sobą zabrać. Nie zapominając o męczarni, jaką jest dla psa bycie wciąż zestresowanym z każdego powodu. 

CO TO JEST KWARANTANNA


Kwarantanna jest to okres ochronny dla psów w momencie kiedy mają najniższą odporność. Trwa ona wtedy, kiedy szczepimy szczeniaka i kończy się (według mojego weterynarza) po 7 dniach od ostatniego szczepienia. Są też opinie, że po 14. Psiak dostaje małą dawkę choroby do organizmu i w tym momencie jest najbardziej podatny na wirusy i choroby. Należy wiedzieć, że wirusy przenoszą się przez odchody, mocz, ślinę, ale także możemy je przynieść na butach, czy nawet na ubraniach mając przypadkowy kontakt z zarażonym psem. Na podwórku szczenie jest jednak najbardziej narażone. U nas szczepienia zakończyły się na tydzień ul około dwa tygodnie przed ukończeniem czasu socjalizacji. Już dokładnie nie pamiętam. Wiem tylko jedno - czasu na socjalizację było bardzo, bardzo niewiele.


JAK TO U NAS WYGLĄDAŁO - NA CO SIĘ ZDECYDOWALIŚMY ?


U nas było tak, że psiak nie przeszedł w 100% takiej kwarantanny jak powinien. I już spieszę z wytłumaczeniem dlaczego. Po pierwsze zależało mi na tym, żebym mogła zabierać swojego psa wszędzie, gdzie tylko się da. Po drugie kiedy zobaczyłam Tori pierwszy raz - zauważyłam, że jest charakternym psiakiem. Sytuacja wyglądała tak, że podczas wizyty i zapoznania z psiakami widziałam jak podeszła do niej suczka, zaczepiła ją delikatnie, a Tori odwróciła się, złapała sunie za kark i szybko sprowadziła siostrę do pionu. Suczka z piskiem odwróciła się i uciekła, a Tori dalej niewzruszona węszyła sobie w trawie... Tak więc stwierdziłam, że może być psem dominującym i mogą być z nią problemy w kontaktach z innymi psami, a tego bardzo nie chciałam. Nie każdy APBT lubi inne psy. Powinniśmy wiedzieć, że to one były hodowane do walk, a nie Amstaffy. No więc jak wcześniej wspomniałam to mi "siadło" na głowę i stwierdziłam, że stawiam na socjalizacje z psami. Z obawy, że kiedy będzie warzyć 40 kg i przestanie być słodkim szczeniaczkiem, którego zawsze można wziąć pod pachę i zabrać do domu w podbramkowej sytuacji, może nie być już tak kolorowo. Oczywiście wiem, że mogły siedzieć w mojej głowie jakieś stereotypy, nie jestem hodowcą, nie umiem ocenić po szczeniaku jaki ma temperament, ale co do temperamentu Tori widząc ją dziś - nie myliłam się. Oczywiście nie chodzi o psy tylko o fakt, że jest to suka charakterna i "pyskata". Biorąc ją do domu wiedzieliśmy, że miała już za sobą pierwsze szczepienia i aktualnie jest już w okresie kwarantanny. Po kolejnym ( 2 już szczepieniu ) nie wychodziła z domu nawet na rękach, ponieważ lał tak siarczysty deszcz, że obawiałam się o jej zdrowie. Później jak już pogoda się trochę polepszyła zabrałam ją na przejażdżkę samochodem. Innego dnia wyszłam z nią na krótki spacer na rękach, ale bardzo mocno się trzęsła. Od początku branie na ręce ją stresowało i tak zostało do dzisiaj. Po prostu tego nie lubi, a może była za często podnoszona wcześniej. Tego się nie dowiem. Przed ostatnią szczepionką kilka razy była już na 10 minut na podwórku i umawialiśmy się ze znajomymi z osiedla którzy maja psy - na zapoznanie. Oczywiście dowiadywaliśmy się wcześniej czy dany psiak lubi szczeniaki i czy jest zdrowy. Pamiętam, że byłam tak zestresowana okresem kwarantanny i tym, czy psiakowi się nic nie stanie przez mój upór dotyczący socjalizacji, że nie mogłam spać po nocach. Marzyłam tylko o tym żeby ten czas szczepień jak najszybciej się skończył. Najważniejsze były dla mnie kontakty z psami i ludźmi. W domu puszczałam jej z telefonu lub komputera różne dziwne odgłosy, a resztę nadrabialiśmy już po skończonej kwarantannie. Minusem okresu szczepień też jest to, że psiak od początku załatwia nam się w domu, a później już nie uczymy psa załatwiać się na spacerze tylko oduczamy załatwiania w domu. A wiadomo, że uczenie jest o wiele łatwiejsze niż oduczanie. Tak więc przeszliśmy kwarantanne, ale na pewno nie książkowo. I nie żałuję ponieważ Tori nie boi się niczego. Wszytko ją ciekawi aż nadto. Wszędzie wepchnie swój "zapyziały" nochal i chociaż bywa to uciążliwie czasami to zdecydowanie bardziej wolę psiaka takiego, niż by miał mi się bać i uciekać w rożnych niepożądanych sytuacjach.

CZY NASTĘPNYM RAZEM ZDECYDOWAŁABYM SIĘ CAŁKOWICIE ODPUŚCIĆ OKRES KWARANTANNY?


Wiecie co ? nie, jeżeli bym brała psa w tym samym okresie co Tori czyli na jesień lub zimę. Tak, jeżeli byłoby to lato lub wiosna, ale też nie szarżowałabym nie wiadomo jak tylko krótkie 5 minutowe wyjścia na siku i kupę żeby psa szybciej nauczyć toalety na podwórku. Dlaczego? A to dlatego, że po szczepieniach chyba jakiś miesiąc czy półtorej Tori zachorowała mocno na gardło. Weterynarz stwierdził kaszel kennelowy, na który nomen omen była zaszczepiona..  Wydaliśmy w 2 tygodnie ok 200 zl na leczenie, zastrzyki, tabletki na odporność i syropki. Panował  u nas wirus w  Białymstoku. Mnóstwo psów chorowało, u niektórych tak, jak u Tori objawiało się to kaszlem. U innych wymiotami i biegunką z krwią. Najgorzej wirus przechodziły starsze psiaki. Mojej koleżanki suczka musiała być niesiona do weterynarza na rękach, bo nie mogła iść o własnych siłach. Weterynarz stwierdził tylko że " to normalne o tej porze roku". Narzuciło się tylko jedno pytanie. Jeżeli to normalne to po co były te szczepienia ? ;) Z drugiej strony nas też szczepią, a mimo wszystko chorujemy. Tak, więc z obawy o zdrowie szczeniaka nie zrezygnowałabym całkowicie z kwarantanny w  okresie jesiennym. Tori doszła do siebie w 3 tygodnie, była po szczepieniach, mimo to potrzebowała zastrzyków i lekarstw. Nie wiem, co by się stało gdyby szczeniak zachorował w trakcie szczepień. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka