środa, 13 listopada 2019

Absurdy i "złote rady" - historie z życia wzięte

Pamiętam jak przed zakupem APBT ostrzegałam Piotrka żeby się przygotował na to, że na pewno z każdej strony będziemy słuchali porad "znawców" rasy, ostrzeżeń, zapytań dlaczego zdecydowaliśmy się na tak groźnego psa. Przygotowywałam go również na to, że często będziemy dyskryminowani z powodu posiadania psa "mordercy". Mimo, że byłam na to przygotowana i w pewnym stopniu pogodzona z tym stanem rzeczy nie zmienia to faktu, że często najprościej w świecie mnie to irytuje. Podejrzewam, że nie tylko w przypadku tej rasy właściciele spotykają się z "doradcami" - jak żyć, jak szkolić, jak spacerować. Mnie to spotkało pierwszy raz. Mimo, że miałam dość nieposłusznego i niesfornego na spacerach Spaniela, nigdy nie spotkałam się z takimi nieprzyjemnościami jak w przypadku Tori.   


 "Złote rady"

Pewnego spaceru spotkaliśmy mężczyznę, który zaczepił nas i zalał falą epitetów typu: " o Boże jaki piękny piesek", "o Boże jaka ona słodka", "miałem taką samą, za parę miesięcy już nie będzie taka słodka". Przywitał się z psem i skierował w naszym kierunku radę, wręcz brzmiącą jak polecenie: "idźcie z nią do pana .... on robi zajebistą robotę z psami ! bo jak zacznie was gryźć to wtedy zobaczycie". Odpowiadam na to ze spokojem (wtedy jeszcze cechowała mnie większa cierpliwość, ponieważ to były dopiero początki "złotych rad"), "ona jest malutka to normalne, że gryzie". Na to Pan wyraźnie przejęty naszym losem na odchodne jeszcze raz krzyknął: "idźcie do Krzyśka, bo zobaczycie co to dopiero będzie jak wyrośnie, skoro ona już Was gryzie może być za późno! ". Dla dociekliwych ciekawostka: Tori miała 2 miesiące kiedy okazało się, że już jest za późno na jakiekolwiek szkolenie.  Oczywiście skwitowałam to spotkanie soczystym komentarzem w kierunku mojego Piotrka i jeszcze z żartem stwierdziłam, że chyba czas założyć notatnik ze "złotymi poradami" przechodniów.


Tori nie skończyła jeszcze kwarantanny, ale zabieramy ją na chwilkę na podwórko żeby zobaczyła trochę świata.. podchodzą do nas ludzie z przygotowanymi jak zawsze uroczymi i słodko powtarzającymi się za każdym razem, opakowanymi w pięknie i uśmiechnięte buzie komplementami typu:  "o jaki słodki szczeniak...." wiecie już na pewno o jakie mi chodzi :) i nagle eureka ... ten pies jest łudząco podobny do ... "yyy przepraszam czy to mały Pit Bull?". Odpowiadam "tak, Amerykański", bo wiem, że dla niektórych Pit Bull to Pit Bull, więc staram się uświadamiać różnicę, na co słyszę " o Boże niech ona nie rośnie ! to będzie agresywny pies!". Mój wyraz twarzy musi mówić wszystko, ale wyciągam ze swoich strun najmilsze tony jakie mam w zasobach (gdyż wiem, że z mego uśmiechu wyjdzie tylko co najwyżej grymas) i pytam: "ale dlaczego ma być agresywna?". W odpowiedzi dostaje najczęściej ciszę, ponieważ ludzie nawet nie umieją uargumentować swojej tezy i poprzeć jej jakimiś konkretnymi faktami. Zawracam się wtedy najczęściej i dla ujścia swoich emocji pozwalam sobie wtedy na krótki wywiad z Tori kogo zje najpierw. Piotrka, czy mnie, a może nie zje nas od razu tylko po troszku zacznie od stóp, a może rąk ... na tym skończę.


Tori przeszła kwarantannę. Nareszcie możemy uczyć psa czystości. Idzie nam różnie, raz lepiej, raz gorzej. Z 7-8 kup dziennie sprzątamy 2 do 3 lub nawet żadnej, więc to jest jakiś sukces jak na pierwszy tydzień ... o nie nie to nie jest żaden sukces. Piotrek szybko zostaje ściągnięty na ziemie na spacerze. "Jak to szczeniak 2,5 miesiąca jeszcze Wam robi kupę w domu ? Wsadź nos w odchody, skrzycz to przestanie albo daj klapsa". I coraz bardziej rozpowszechniający się tekst niczym biedronki azjatyckie: "nie możesz sobie pozwalać" ... Stara metoda jak świat, której nie polecam. Może powodować tylko i wyłącznie szkody, żadnego pożytku.


Dowiaduje się od Piotrka, że coraz więcej osób martwi się naszym losem. Co z nami będzie, czy przeżyjemy, jak poradzimy sobie sami ze szkoleniem psa "mordercy". Pewnego dnia Pan dowiedział się, że Tori zaczęła jeść na podwórku kamienie i inne niepożądane rzeczy, a po dwóch dniach pyta czy już udało się psa tego oduczyć. Nie udało się ? oooo nie uwaga, zbliża się mój ulubiony tekst, dostaje skrzydeł i zadomawia się już w mojej głowie ... "nie możecie sobie na to pozwalać, żeby pies Was nie słuchał, żeby pies Wam wszedł na głowę...". Ostatnio nawet mi się śniło, że Tori mi weszła na głowę... Chyba tak często to słyszę, że zaczynam o tym śnić. Ale wróćmy już do meritum. Tak więc Pan tym razem w obawie nie tylko o nasze głowy ( nie jest łatwo na niej unieść 30 kg żywego, ruchliwego psa)... ale również w obawie o Tori zdrowie dał Piotrkowi cenną radę "uderz ją w pysk jak będzie coś brała do buzi, niech wie, że źle robi - o tak..." i w tym samym momencie uderzył swojego psa w pysk, w roli pokazowej mimo, że pies niczego złego nie zrobił, ale został poświęcony w dobrej wierze dla prezentacji, że to nic złego. Już widzę jak Tori wypluwa kamień, bo uderzyłam ją właśnie w pysk, żeby pokazać jej, że źle robi. 

Absurdalne zachowania ludzi wobec obcych psów

Odkąd zaczęliśmy wychodzić z psem regularnie na spacer, nie tylko uczymy ją czystości, ale również utrwalamy komendy, których nauczyła się w domu. Takie jak reagowanie na imię, "chodź do mnie", "waruj", "siad", "daj łapę". Ze względu na zjadanie śmieci i kamieni trochę wcześniej niż planowałam zaczęłam ją uczyć komendy "zostaw", co miałam nadzieję również przyda nam się w przypadku kiedy zaczepia ludzi. Niestety każda porażka wzmacnia zachowania niepożądane i w szkoleniu musimy wracać do punktu wyjścia. Jeżeli chodzi o zostawianie w spokoju ludzi na pewno poszło by nam łatwiej gdyby nie ludzie. Przytoczę w tym momencie kolejną sytuację. Wracamy z Piotrkiem już ze spaceru. Jesteśmy kilka kroków od klatki. Psa prowadzę ja. Zatrzymałam się na chwilę na trawie i czegoś szukałam w kieszeniach, czy w torebce. W tym samym momencie Tori zauważyła dwie panie idące chodnikiem i jak to ma zwykle w zwyczaju siada oczekując na moment kiedy będzie mogła podbiec. Tak, więc jako że ręce miałam zajęte i nie mogłam szybko zareagować by skrócić jej smycz, przydeptałam ją w porę i wydałam komendę "zostaw". Panie widziały i słyszały moją reakcję, która była jednoznaczna z tym, że nie życzę sobie podchodzenia do psa. Jak się domyślacie  jedna z Pań weszła na tę trawę i zaczęła głaskać Tori. Na co druga Pani zwraca jej uwagę mówiąc, że powinna najpierw spytać właścicieli  czy może podejść do psa. Urocza Pani stwierdziła, że "jeżeli piesek się sam łasi to znaczy, że może podejść".    


Do napisania tego posta zmusiła mnie sytuacja, która nie daje mi spokoju do dzisiaj. Coś tak absurdalnego, że nie mieści się w głowie. Wczoraj wieczorem staliśmy z dwójką znajomych z osiedla. Jeden z nich bawił się z Tori w sposób, który zauważyłam bardzo często jest praktykowany wśród ludzi czyli zaczepianie pyska rękoma. Coś, co od razu podjudza szczeniaka do gryzienia. Tak, więc Tori zachęcona zabawą zaczęła tej osobie gryźć ręce. Wytłumaczyłam, że dzieje się tak dlatego, że przed chwilą sam ją do tego zachęcił. Dodam, że Tori nie gryzła mnie, Piotrka ani drugiego kolegi. Raz, drugi, trzeci wyciągnął do niej ręce i reakcja za każdym razem była taka sama. Pokazał jej, że może gryźć jego ręce tak, więc Tori skorzystała na tym. W pewnym momencie dał jej klapsa i uderzył ją w pysk. Nie było to mocno, ale ostro zwróciłam mu uwagę, że nie ma prawa tak się zachowywać wobec mego psa. Zrobił to drugi raz twierdząc, że pies ma słuchać właściciela i nie może nam wejść na głowę. Od razu zabrałam od niego psa, odeszłam w innym kierunku i zaczął się wywód: "miałaś kiedyś psa? aha miałaś, jakoś nie widać, bo w ogóle się na psach nie znasz. Zobacz nawet Cię nie słucha". Owszem zaczęła kopać w piachu i nie posłuchała mnie jak powiedziałam "chodź", ale to nie ma nic do rzeczy. Zostałam w tym momencie zwyzywana tylko dlatego, że stanęłam w obronie swojego psa i twardo dałam do zrozumienia kto jest jej właścicielem i gdzie jest miejsce tego człowieka. Tori całe szczęście nie zwróciła uwagi na tego klapsa, uderzenie w pysk sprawiło chyba, że ugryzła go nawet mocniej, nie pamiętam. Nie ukrywam, że byłam bardzo mocno zdenerwowana całym tym zajściem i trzyma mnie to do dzisiaj. Nie rozumiem takiego zachowania ludzi, którzy wyciągają ręce do tego, co nie jest ich.


Jestem świadoma, że to nie koniec nie miłych sytuacji. Historia się pewnie zacznie kiedy Tori już będzie większa tylko wtedy dla odmiany będziemy słyszeć na każdym kroku "proszę zabrać tego groźnego psa"... mimo, że teraz sami ją zachęcają do podchodzenia, bo jest szczeniakiem. Tak wiem, potrzebuje uzbroić się w więcej cierpliwości :) miałam ją dopóki nie zdarzyła się sytuacja z wczoraj. Wiedziałam, że ta rasa budzi skrajne emocje, ale nigdy nie pozwolę na to by ktokolwiek robił krzywdę mojemu psu. Szczerze mówiąc już nie mogę się doczekać kiedy mała urośnie i będzie budziła respekt. Przede wszystkim dlatego, że w końcu ludzie na spacerach dadzą mi w spokoju szkolić mego psa. 

Żeby nie skupiać się tylko na tym, co negatywne spotykamy również mnóstwo bardzo kulturalnych ludzi, którzy pytają czy mogą podejść, pogłaskać, czy mogą podejść z psem lub z dzieckiem. Zwykle są to ludzie, którzy znają się na psiakach i można z nimi inteligentnie porozmawiać na temat czworonogów. Z którymi można miło się pożegnać, życzyć sobie dobrego dnia i pójść w swoją stronę. 

Ja również życzę Wam miłego dnia :) a właścicielom psiaków dużo, dużo cierpliwości nie tylko do swoich czworonogów, ale przede wszystkim do ludzi, którzy zawsze wiedzą jak doradzić i co zrobić żeby żyło nam się lepiej ;) 





Pozdrawiamy ciepło z Toriśką, która jak zawsze kiedy piszę posta słodko się wyleguje na rozwalonym łóżku, bo przecież najprzyjemniej jest wtedy, kiedy jest bałagan i nieład w koło :)



 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka