poniedziałek, 14 października 2019

Tori jest już z nami 2 tygodnie!

Jak ten czas szybko leci... niedawno mieliśmy w domu małą, nieśmiałą kuleczkę, a dziś mijają już 2 tygodnie od przybycia Tori do naszego domu. I już prawie zapomnieliśmy, że była takim słodkim, grzecznym malcem.


DRUGI DZIEŃ - JAK TE PSY SZYBKO ROSNĄ, JUŻ NIE JEST TAKA MALUTKA :)

Pomimo paru drobnych problemów pies zaskoczył nas niesamowicie pozytywnie. Pierwszego dnia przywieźliśmy ją po południu. Weszła do domu bardzo nieśmiało, pobiegła od razu pod balkon i zaczęła skomleć. Chwilę później zachęciłam ją do zabawy, pozwoliłam obwąchać jej całe mieszkanie, ale na początku i tak pokochała tylko salon :) był dla niej toaletą, bawialnią i sypialnią. I my jakoś wyjątkowo polubiliśmy przebywać w salonie przez te pierwsze dni ;) W dzień nie chcieliśmy jej zmuszać do spania na legowisku, ale wieczorem kiedy oboje kładliśmy się spać zawołaliśmy suczkę i pokazaliśmy jej posłanie. Całe szczęście długo nie musieliśmy jej przekonywać. Na drugi dzień już sama wiedziała gdzie ma iść. Staramy się nie robić nic na siłę, zachęcać ją wołaniem. Tak jak w przypadku legowiska na nic by się zdało położenie jej tam przeze mnie lub przez Piotrka, bo pies zupełnie by nie zrozumiał o co nam chodzi, albo mógłby się nawet wystraszyć.




 TAK SŁODKO SOBIE ŚPIĘ 

W nocy obudziła mnie tylko dwa razy o 3 i o 6. Nie skomlała, nie prosiła aby wejść na łóżko jakoś specjalnie natarczywie. Kiedy widziała, że nie reagujemy i nie może wejść do nas, szybko rezygnowała i szła do siebie na legowisko. Natomiast Piotrek był tak przejęty przybyciem szczeniaka, że sam nie spał całą noc i mówił, że często się budziła, szła do kuchni i z powrotem do spania. Także mimo iż byłam przygotowana na nocne skomlenie i pobudki nic takiego się nie stało. Tori pięknie zniosła rozłąkę z matką i z rodzeństwem. W ciągu pierwszych kilku dni coraz śmielej zaglądała do każdego pomieszczenia w mieszkaniu i coraz chętniej opuszczała już salon. A dziś chyba czuje się świetnie, a na pewno szczęśliwie, bo gdzie się nie znajdzie zawsze ma co gryźć. Gdyby pozostała jednak w tym salonie to za dużo szczęścia by ją ominęło ;) 

Bardzo dużo rzeczy pochowaliśmy, ale okazało się, że Tori włoży do pyska wszystko. Dosłownie wszystko to, co Wam nawet nie przyjdzie do głowy. Taka jest natura pieska i trzeba się z tym pogodzić, a to co najcenniejsze i to co możliwe schować na długie tygodnie zanim psiak wyrośnie z gryzienia. Pisząc wyrośnie robię to celowo, ponieważ możemy oduczyć gryzienia w pewnym stopniu, ale nie oduczymy psa całkowicie nie gryźć, ponieważ leży to w jego naturze. Całkiem pocieszające jest to, że Tori raczej nie ma popędów niszczarki, bardziej podgryza coś niż gryzie w celu całkowitego zniszczenia. Tak jest w przypadku mebli, dywanów, podłogi, szuflad, łóżka, ukradzionych skarpetek, ściągniętego koca z łóżka, ściągniętej bluzy z fotela itd. Tori jeszcze nie zostawała na dłużej niż 15 minut sama w domu, więc jak na razie nie mamy zbyt wielkich strat. No może oprócz Piotrka klapków, ale jak sam stwierdził "da się jeszcze nosić", tak więc potraktujmy to jako nieznaczącą stratę. Do butów i kapci ma szczególną słabość. Ale ja tam się cieszę, w końcu nie zaczepiam się o rzędy butów w przedpokoju. Także jest super :)

Tori jest bardzo mądrym psem, umie już siad, reaguje na imię, przychodzi kiedy mówię komendę "chodź do mnie", czeka grzecznie na miskę, nie podjada i nie połyka niepożądanych rzeczy. Pięknie bawi się w zabawy węchowe po których mam sporo sprzątania, ale radość z oglądania jak znajduje smaki w gazecie rekompensuje mi to całkowicie. Nie ciągnie na smyczy, nie szarpie, chętnie bawi się w "chowanego" na podwórku. Przyznam też, że od czasu do czasu bierzemy ją na łóżko, ale w momencie kiedy piszczy i sama prosi nie wnosimy jej. Tori szybko odpuszcza nie jest upartym psem i to mnie bardzo cieszy. Świetnie też zachowuje się na podwórku, ale niestety na razie nie jest nauczona czystości ze względu na kwarantannę, o której jeszcze na pewno napiszę posta. 

 
 AHH JAK TU MIŁO I PRZYTULNIE


Najbardziej aktywna jest rano i do godziny 15, później psiak się wycisza i większość dnia przesypia. Pozwalamy jej bawić się samej, żeby była niezależna, ale dbamy na co dzień żeby była do nas mimo wszystko przywiązana. Widać po niej, że świetnie się u nas zaaklimatyzowała, akceptuje nas i dobrze się z nami czuje, ale jak to mówią nigdy nie ma w życiu kolorowo. Tak, więc koniec tego słodzenia. Nadchodzi moment kiedy muszę się trochę pożalić. Tori mimo tego, że jak na szczeniaka nie sprawia zbyt wielu problemów wychowawczych postanowiła uwziąć się na moje stopy. Na nic komendy "zostaw", "nie", "nie wolno". Piotrka słucha w tej kwestii. Wystarczy, że raz, maksymalnie dwa razy powie jej, że nie można i rezygnuje. Natomiast moje stopy tak sobie umiłowała, że często w spokoju rano nie mogę przejść z pomieszczenia do pomieszczenia, ponieważ następuje atak. Izolacja nic nie daje, bo biegnie za tymi stopami i boleśnie gryzie. Jak to szczeniak. Tak, jak już pisałam w poście "pierwsze starcie z gryzieniem" zmieniłam kapcie, ale to pomogło nam tylko na kilka dni. Na razie nie mam pomysłu jak wyeliminować ten problem i co rano przeżywam frustrację... Co dziwne są dni kiedy odpuszcza, ale są też takie, że im bardziej jej zabraniam tym bardziej się "rozkręca". Najgorsze jest to, że ząbki są tak ostre, że nie mogę przeczekać aż zostawi stopy i nagradzać ją kiedy przestanie, ponieważ często tak boli, że reaguje prawie od razu. Próbuję ją też przekierować na zabawkę, ale nie zawsze ją mam pod ręką. Także w tym wypadku mam dość ciężki orzech do zgryzienia, ale nie odpuszczę i w końcu wymyślę na tą wredotę jakiś sposób. Jak na razie pozostaje mi patrzeć jak słucha Piotrka w tej kwestii i zazdrościć mu nie naruszonych stóp i spokojnego poruszania się z rana po domu. Późnym popołudniem już odpuszcza i słucha się na tyle, że znowu jej wybaczam aż do następnego poranka... 


SWOJĄ DROGĄ... WIDZIELIŚCIE KIEDYŚ PSA PRIMA BALERINĘ ? ;) 


Pozdrawiam ciepło, Klaudia.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka